Zawieszeni pomiędzy niebem a rajem
«1994-05-07»
Trójka Pod Księżycem

Komentarz

Legendary Pink Dots wystąpili 6.05 we Wrocławiu.

Po godzinie 1.00 przypomnienie dnia wczorajszego.

Serwis III Grzegorz Oster

Następne spotkanie (za tydzień!) 14.05.1994

Audycja dzięki

Maciej Skulski - data

Vampirek - komentarz - treści komentarzy

Maciej Skulski - opis

AkoBe - pochodzenie

Opis

1. Sygnał audycji

2. The Legendary Pink Dots - Belladonna

3. Komentarz Tomasza

Wita Państwa serdecznie Tomasz Beksiński. Dziś jesteśmy jakby zawieszeni, tak jakbyśmy wisieli w niebiańskiej przestrzeni. Mamy już za sobą raj, to była krótka wizyta, ale wspaniała, a przed nami niebo. Trudno powiedzieć, na czym to się wszystko zakończy jutro, bo jutro w Warszawie Pendragon, a wczoraj we Wrocławiu świat wyglądał różowo, były to dwie niezapomniane godziny. Natomiast jutro w Warszawie będzie świat królewsko-tęczowy, podobnie jak dzisiaj był już chyba w Zabrzu. Zespół Legendary Pink Dots był i już zagrał, i już pozostawił w nas wrażenia, których czas ani żadne ręce nie usuną z dusz naszych nigdy więcej, jak powiedziałby Edgar Allan Poe, ale o Legendary Pink Dots więcej później. Natomiast Pendragon właśnie jest i właśnie nas czaruje, nie tylko Pendragon, także Ulysses. Ponieważ jestem dziś z Państwem w Trójce, nie mogłem niestety pojechać do Zabrza i obejrzeć koncert, który, no podobno miał tam wypaść ciekawiej niż w Warszawie, bo sala jest znacznie wspanialsza do takiej muzyki. Ale z tego, co wiem, byli tam nasi przyjaciele, może zdołam się z nimi jakoś skontaktować telefonicznie w dalszej części naszej księżycowej nocy i wtedy dowiedzą się Państwu wszystkiego, jak było. I dowiedzą się Państwo też, jak może być jutro, bo jutro Pendragon i Ulysses zagrają w warszawskiej Stodole.

 

4. Pendragon - Ghosts

5. Komentarz Tomasza

To były "Duchy" - zespół Pendragon. Zespół legendarny już dziś, bo zaczynał na równi z Marillionem, choć wtedy, na początku lat 80, nie należał bynajmniej do czołówki progresywnej. Dzisiaj natomiast można go bardzo śmiało zaliczyć w poczet najważniejszych grup tej wielkiej muzyki, przez jednych nazywanej anachronizmem, przez innych ponadczasowym triumfem prawdziwego piękna nad komercyjną tandetą. Przyznam szczerze... przyznam się szczerze, że zaliczam się do tych drugich, bo w obecnej muzyce właściwie nie widzę dla siebie już nic, poza tym, co jest jak gdyby kontynuacją przeszłości. Rock progresywny był, jest i będzie. Dowodem na to był nawet wczorajszy koncert grupy tak nowoczesnej, z pozoru właściwie nowoczesnej, jak Legendarne Różowe Kropki. Podczas koncertu popisali się naprawdę niesamowitym kunsztem improwizacji i zaprezentowali poziom godny starego King Crimson, czy Van Der Graaf Generator. Zobaczymy, co jutro zaproponuje nam Pendragon.

 

6. Pendragon - The Voyager

7. Komentarz Tomasza

Nick Barrett i spółka jutro w Stodole wraz z Pendragonem Ulysses, czyli Ulysses - młody, niemiecki zespół zdolny dorównać najlepszym. Także grają bardzo melodyjnie, bardzo kolorowo, z rozmachem, a ich kompozycje są długie, rozbudowane, wielowątkowe i na pewno intrygujące. Zobaczymy, jak sobie poradzą z materiałem, który znamy już z płyty "Neronia". A teraz zespół Ulysses i utwór, którego już kiedyś słuchaliśmy, ale myślę, powinien on teraz zagrzać nas wszystkich przed tym, co nas jutro czeka. "Freedom Will Be Mine" - "Wolność należeć będzie do mnie".

 

8. Ulysses - Freedom Will Be Mine

9. Komentarz Tomasza

Zespół Ulysses i niesamowita kompozycja "Freedom Will Be Mine" - "Wolność należeć będzie do mnie". Proszę Państwa, tutaj producentem był niejaki Clive Nolan, człowiek, który również jutro w Warszawie wystąpi, ale jako klawiszowiec zespołu Pendragon. Jak Państwo wiedzą wśród muzyków grających progresywnego rocka istnieją różne współzależności i niektórzy nieustannie ze sobą współpracują, tak więc przy niektórych płytach pracują ci sami ludzie i trudno się dziwić, że i muzyka jest bardzo pokrewna. Wszystkim jednak gitarzystom rockowym, grającym muzykę progresywną, w dużym stopniu jako za wzór służy niejaki Andy Latimer - gitarzysta zespołu Camel. Zespołu, który w ubiegłym roku mógł być z nami, właściwie półtora roku temu mógł być z nami. Nie jest wykluczone, że kiedy skończą nagrywać nową płytę, to przyjadą, może wtedy uda się zorganizować koncert. Jak na razie jutro jeden ze wspaniałych uczniów Andy'ego Latimera - Nick Barrett będzie grał na gitarze. Posłuchajmy go teraz w utworze "Please", instrumentalnej kompozycji pochodzącej z koncertowego albumu, albumu "9:15 Live", na którym znalazły się dwa studyjne nagrania nigdzie indziej niepublikowane. Jedno z nich to właśnie dedykowane niejakiej Luizie kompozycja "Proszę".

 

10. Pendragon - Please

11. Komentarz Tomasza (niekompletny, brak środkowej części)

Zespół Pendragon to był na gitarze Nick Barrett, utwór "Please", czyli "Proszę" dla Luizy (...) "Total Recall", czyli "Pamięć absolutna".

 

12. Pendragon - Total Recall

13. Sygnał serwisu Trójki

14. Sygnał audycji

15. The Tear Garden - Isis Veiled

16. Komentarz Tomasza (niekompletny, brak końcówki)

Edward Ka-Spel - niesamowity wokalista, niesamowity artysta i niesamowity człowiek. To był utwór "Isis Veiled", czyli "Isis w welonie" z albumu zespołu Tear Garden, a właściwie takiego projektu, który członek zespołu Skinny Puppy - cEvin Key i wokalista Legendary Pink Dots - Edward Ka-Spel zrobili, jak gdyby na uboczu swojej działalności w macierzystych grupach. W tym utworze mogliśmy usłyszeć, jak Ka-Spel potrafi od nastrojowego, delikatnego śpiewu przejść w histeryczny, pełen ekspresji krzyk i wczoraj na koncercie we Wrocławiu zademonstrował to w oszałamiający sposób. Rozmawialiśmy później o tym właśnie utworze, o utworze "Isis Veiled". Powiedział, że i jemu ten utwór najbardziej się z tej właśnie płyty, płyty "The Last Man to Fly", podoba i że skomponował ten utwór w ciągu 10, 11-minut w studiu. Powiedział też, że bardzo lubi takie krótkie ballady skomponowane wyłącznie przy pomocy gitary i ma nadzieję, że w przyszłości będzie mógł jeszcze nie jedną taką napisać. Proszę Państwa, wydaje mi się, że cokolwiek powiemy o tym, co przeżyliśmy wczoraj, będzie za mało (...)

 

17. The Legendary Pink Dots - ??? - (od tego utworu zaczął się koncert LPD we Wrocławiu)

18. Komentarz Tomasza (brak)

19. The Legendary Pink Dots - Eight Minutes to Live

20. Komentarz Tomasza (brak)

21. The Tear Garden - Tear Garden

22. The Tear Garden - My Thorny Thorny Crown

23. Komentarz Tomasza (niekompletny, brak końcówki)

"Cierniowa korona", a wcześniej "Tear Garden", czyli "Ogród łez" (...)

 

24. Edward Ka-Spel - ??? - z LP. "Lyvv China Doll"

25. Komentarz Tomasza (brak)

26. The Legendary Pink Dots - Belladonna

27. Komentarz Tomasza

"Belladonna" z najpiękniejszej i najbardziej zresztą lubianej i znanej w Polsce płyty "The Maria Dimension". Jak się okazuje, jest to również ulubiona płyta Edwarda Ka-Spela i trudno się dziwić. Wydaje mi się, że zespół Legendary Pink Dots na tej płycie, przynajmniej jak na razie, wspiął się najwyżej. Dorównują jej niektóre wcześniejsze i ostatnia - "Nine Lives to Wonder". Chciałbym, żebyśmy teraz cofnęli się trochę, trochę w przeszłość i posłuchali fragmentu takiego bardzo dziwnego i trudnego albumu, zatytułowanego "Asylum", czyli "Przytułek dla szaleńców". Płyta jest długa, oryginalnie był to album podwójny, na kompakcie trwa oczywiście 70-minut i zawiera różne nagrania. Jeden z takich najbardziej, przynajmniej przy pierwszorazowym słuchaniu, zapadający w pamięć to utwór "I'm the Way, the Truth, the Light", czyli "We mnie droga, prawda i światło".

 

28. The Legendary Pink Dots - I'm the Way, the Truth, the Light

29. Komentarz Tomasza (niekompletny, brak końcówki)

Jeśli ktoś wciąż nie wierzy, że życie może wyglądać różowo, to niech żałuje, że nie było go wczoraj we Wrocławiu na koncercie Legendary Pink Dots. Proszę Państwa, chciałbym zapowiedzieć, że zespół ma wielką ochotę powrócić, że istnieją pewne plany, plany firmy SPV Poland i Igora Kurowskiego, żeby Legendarne Różowe Kropki wystąpiły na jakiejś imprezie, która przypuszczalnie odbędzie się w sierpniu i na której może wystąpić więcej zespołów związanych z firmą SPV. Firma SPV Poland w porozumieniu z oryginalną, macierzystą wytwórnią nagrywającą Legendarne Różowe Kropki, mianowicie Play It Again Sam, wydała już dwie kasety, "Maria Dimension" i "Golden Age", tak więc sympatycy zespołu mogą za tymi kasetami się rozglądać i w ten sposób zaspokoić swoje wymagania, jeśli idzie o muzykę. No, a my powoli zbliżamy się do końca drugiej godziny i chciałbym ją zakończyć utworem, którym również zespół zakończył koncert. Utworem otwierającym płytę "Maria Dimension" zatytułowanym "Disturbance" (...)

 

30. The Legendary Pink Dots - Disturbance - (tym utworem skończyli we Wrocławiu)

31. Komentarz Tomasza (brak)

32. Sygnał serwisu Trójki

33. Sygnał audycji

34. Pendragon - 2 AM

35. Komentarz Tomasza

Relacja telefoniczna na żywo Piotra Kosińskiego po koncercie Pendragon i Ulysses (niekompletny, brak końcówki)

Tomasz Beksiński: No jest już prawie dziesięć minut po godzinie drugiej w nocy, więc pomyślałem sobie, że najbardziej odpowiedni utwór, to utwór "2.00 A.M.", czyli właśnie "Druga nad ranem" i zespół Pendragon. Tak się składa, że z koncertu w Zabrzu dojechał już do domu Piotr Kosiński z Krakowa i mamy go właśnie z nami na linii. Cześć Piotrze. Halo?

Piotr Kosiński: Cześć. Witaj Tomku. Witajcie kochani słuchacze Tomka.

TB: No właśnie powiedz nam Piotrek, jak było, bo wszyscy umieramy z niecierpliwości.

PK: No utworu "2.00 A.M." nie było na koncercie w Zabrzu, ale to naprawdę jest najmniej istotne, jeżeli chodzi o w ogóle cały ten koncert, bo zaczęło się wszystko od tego, że grupa Pendragon dojechała dosyć późno, bo koło 16, jechała prawie 9 godzin z Wiednia. Ale na szczęście udało jej się dosyć szybko zainstalować na scenie i koncert, co prawda rozpoczął się z opóźnieniem, prawie godzinnym w sumie, ale praktycznie jakoś nikt wśród publiczności za bardzo tego nie odczuł, gdyż grupa Ulysses, która nie miała okazji odbyć próby dźwięku wcześniej, odbywała tę próbę już przy pełnej sali. Było w tym wiele różnych wesołości i wiele różnych kawałów przy okazji się działo śmiesznych. Nad salą w ogóle unosił się duch Carrerasa i Placido Domingo, którzy śpiewali tutaj rok wcześniej. W ogóle sala w Zabrzu jest absolutnie fantastyczna, jest to coś w rodzaju krytego amfiteatru, jeżeli ktoś tam nigdy nie był, a akustyka jest wprost idealna, jak ja to określiłem sobie na swój prywatny użytek, akustyka jest prawdziwie progresywna.

TB: No to fantastycznie. Dlatego żałuję bardzo, że nie mogłem tam dzisiaj być, bo musiałem być tutaj.

PK: Mhm.

TB: Ciekawe jak to wypadnie jutro w Stodole. Powiedz Piotrze, co grali przede wszystkim.

PK: Ja właśnie... w zasadzie nie chcę mówić za wiele, co grali, bo w sumie, kiedy ktoś wybiera się na koncert, to zawsze jest to pewien dreszcz emocji, co będzie składało się na cały ten set zespołu. Powiem tylko, że są utwory z wszystkich albumów, natomiast najskromniej prezentowany jest album "World". W sumie nie wiem dlaczego, może dlatego, że jest bardzo podobny do nowej płyty, a nowa płyta jest grana niemalże w całości. Z tego, co pamiętam, to nie był grany jedynie utwór "Nostradamus" z "Window of Life", natomiast z "World" na szczęście jest grany mój, no chyba w tej chwili najukochańszy utwór grupy Pendragon, czyli "Voyager"...

TB: Ah, pięknie, graliśmy go dzisiaj.

PK: Który zresztą kończy cały, cały koncert. W ogóle to Nick Barrett, jak gdy zobaczył salę w Zabrzu, to po prostu jęknął z zachwytu szczerze mówiąc. Powiedział: "Jezu, co to za wspaniała sala". No i rzeczywiście potem, jeżeli chodzi o dźwięk, to było, no po prostu idealnie.

TB: A powiedz mi, jak sobie radzą muzycy. To znaczy się czy odgrywają utwory tak bardzo wiernie, jak na płytach, czy trochę improwizują, czy trochę...

PK: No więc nie, więc właśnie improwizują...

TB: Aha.

PK: Jest kilka zupełnie zmienionych brzmień, zmienionych aranżacji, szczególnie tam Clive Nolan na klawiszach sobie dzielnie poczynia... poczyna w tym względzie. Tak samo na przykład, chociażby w utworze "Voyager" na początku, gdzie jest partia gitary akustycznej i równocześnie solowej, to na tej gitarze solowej w tym momencie gra Pete Gee, który kiedyś na początku grupy... na początku działalności grupy Pendragon grał na gitarze solowej, na drugiej gitarze solowej razem z Barrettem, także to nie jest instrument dla niego obcy. Natomiast co muszę powiedzieć o Zabrzu, to sala w Zabrzu jak się zapewne wszyscy domyślają, skoro mówię, że jest to kryty amfiteatr, ma pięknie ułożone w rzędach miękkie krzesła, czy tam siedzenia, jak kto woli.

TB: No tylko w Stodole niestety nie.

PK: Nie ma, ale w związku z tym tak mniej więcej przez ten zasadniczy set grupy Pendragon było można powiedzieć bardzo spontanicznie, nie mniej jednak na siedząco, mówiąc najkrócej. Nick Barrett jakoś nie mógł tego przeżyć i kilkakrotnie zachęcał ludzi do podejścia pod scenę, no jakoś się to nie udawało. Mimo że widać było, że ta radość w ludzkich sercach, w sercach fanów się kumuluje i zaraz wybuchnie. I w momencie, kiedy weszli... wyszli na bis, to wystarczył tylko jeden gest Barretta i po prostu tłum ruszył do przodu i wszedł na scenę, bo w Zabrzu praktycznie nie da się stać pod sceną. Ona jest tak bardzo specyficznie ukształtowana, wszedł na scenę i mimo olbrzymiej spontaniczności, wybuchu, nieprawdopodobnego wybuchu radości, fani byli nieprawdopodobnie zdyscyplinowani i no...

TB: Nie przeszkadzali.

PK: Po prostu nie staranowali zespołu, bo nie wystąpiłby dziś w Warszawie.

TB: Mhm. No to pysznie. A powiedz, jak sobie radził Ulysses, bo jestem tego bardzo ciekaw. To nowe odkrycie.

PK: Ulysses radził sobie wspaniale, zresztą był zachwycony w ogóle przyjęciem ze strony polskiej publiczności i to chyba absolutnie rzadkie, jeżeli chodzi o support dead, Ulysses bisował...

TB: No proszę.

PK: Ulysses bisował, także już z tego wynika, że musiał dać też wspaniały występ, gdyż inaczej, no nie zostałby wywołany przez publiczność na bis. Grał dwa nowe utwory, których nie ma na kompakcie, między innymi jeden, który się niezwykle spodobał publiczności, taki z partiami gitary akustycznej i z bardzo ciekawym wokalem. I muszę przyznać, że bardzo dobrze na żywo wypada wokalista.

TB: A powiedz mi, czy grali utwór "Freedom Will Be Mine"?

PK: Tak, grali, oczywiście. I grali go właśnie na bis. Grali go właśnie na bis.

TB: No, to nie mam pytań. No, to właściwie muszę powiedzieć, że więcej do szczęścia nam chyba nie trzeba. I chyba nie muszę zachęcać tych wszystkich z Państwa, którzy jeszcze jak dotąd nie zdecydowali się, czy iść na Pendragon w Warszawie i na Ulysess do tego, aby jednak jutro się wybrać. Tym bardziej że powtarzam raz jeszcze bilety...

PK: Dzisiaj się wybrać.

TB: Dzisiaj, no można powiedzieć dzisiaj, tylko że jeszcze niektórzy pójdą spać i jak się obudzą, to będą mieć wrażenie, że to jest następny dzień jakby. A w Warszawie jutro będzie taka promocyjna sprzedaż w dniu koncertu. Jeden bilet dla dwóch osób... znaczy się dwa bilety za cenę jednej osoby, czyli 210 000 za dwie osoby, o i to tylko dzisiaj właśnie w Warszawie, także naprawdę wspaniale. Piotrze, bardzo Ci dziękuję za tę relację...

PK: Również Ci dziękuję.

TB: Bo jestem cały szczęśliwy, że, że tak dobrze się to odbyło.

PK: Ja też jestem cały szczęśliwy, jeszcze nie ochłonąłem, bo dopiero przyjechałem.

TB: Tobie muszę tylko powiedzieć, że, no żałuj, że nie było Ciebie we Wrocławiu.

PK: Żałuję.

TB: Ale mam nadzieję, że jak zespół Legendary Pink Dots przyjedzie to... następny raz, to się wybierzesz.

PK: Na pewno.

TB: Dzięki raz jeszcze.

PK: Również dziękuję. Pozdrawiam Ciebie. Pozdrawiam słuchaczy.

TB: Cześć, na razie.

 

36. Jethro Tull - Living in the Past

37. Komentarz Tomasza

Dziś w naszym cyklu "Living in the Past" zespół, który Państwo znają i który się bardzo Państwu podobał, i o którym wiedzieliśmy, że nagrał jak dotąd i wydał dwie płyty - Pavlov's Dog, czyli Pies Pawłowa. Różne legendy krążyły o tym zespole, nawet jedna głosiła, że wokalista nie żyje. Tymczasem okazuje się, że żyje i ma się świetnie, bo zespół niedawno zszedł się, wprawdzie w trochę innym składzie, ale jednak zszedł się i nagrał nową płytę, niezbyt rewelacyjną. Słuchałem jej i muszę powiedzieć, że mi się po prostu nie specjalnie podobała, ale jak się okazuje, również ukazała się niedawno płyta nagrana w '77 roku, ale jak dotąd niewydana. I nie jest ona może tak dobra, jak ten pierwszy, najsłynniejszy album Pavlov's Dog, czy nawet jak ten drugi, ale zawiera naprawdę wspaniałe momenty. Pomyślałem, więc sobie, żeby dzisiaj zespół ten przypomnieć. Zarówno te utwory znane, jak i przedstawić Państwu po raz pierwszy utwory nieznane. Tym z Państwa, którzy nie kojarzą jeszcze nazwy, bo też tak czasami bywa, że zna się utwór, zna się głos wokalisty, a nie bardzo się wie jaka nazwa dany zespół firmuje, chciałbym przypomnieć taki sztandarowy utwór. Ten utwór, od którego zaczęliśmy. Ten utwór, który sprawił, że podobno gospodynie domowe w Ameryce nie były w stanie słuchać radia i dzięki czemu zespół nie został wylansowany, bo przenikliwy głos wokalisty je przerażał. Dzięki temu zresztą utworowi i dzięki temu wokaliście udało mi się poznać kilka sympatycznych gospodyń domowych w Polsce, które pozdrawiam, szczególnie jedną z Krakowa. "Julia" i Pavlov's Dog.

 

38. Pavlov's Dog - Julia

39. Komentarz Tomasza

Raymond Chandler powiedziałby, że David Surkamp, wokalista grupy Pavlov's Dog, ma głos, którym można by cyklinować podłogi. I rzeczywiście na tej płycie, na pierwszej płycie "Pampered Menial", wydanej w '75 roku, zaprezentował się w niesamowicie ostrej formie. Trochę próbował łagodniej śpiewać na albumie drugim, wydanym w '76 roku, "At the Sound of the Bell". Na drugim albumie w roli perkusisty gościnnie występującego pojawił się niejaki Bill Bruford, którego doskonale znamy i lubimy. A trzecia płyta nagrana w roku '77 nigdy nie została wydana, ponieważ, jak się okazało, tylko krytycy wyrażali się pozytywnie o tym niezwykłym zespole. Firma TRC niedawno zdecydowała się na odkurzenie tego materiału, który został wydobyty gdzieś tam z przepastnych piwnic, przypuszczalnie, w których takiej taśmy niewydane znajdują się i zalegują... zalegają półki. Również zespół nagrał dla firmy TRC nową płytę, płytę "Lost in America", o której już powiedziałem Państwu, że nie jest specjalnie ciekawa. Natomiast teraz zajmijmy się przez chwilę albumem trzecim. Albumem, który ukazał się pod tytułem "Third", czyli po prostu "Trójka", album numer trzy. Utwór pierwszy, od którego zaczniemy, nazywa się "Only You".

 

40. Pavlov's Dog - Only You

41. Komentarz Tomasza

"Only You" - "Tylko ty" i zespół Pavlov's Dog, czyli Pies Pawłowa z trzeciej, dotychczas niewydanej, płyty nagranej w '77 roku w Nowym Jorku. Proszę Państwa, zespół rozpoczynał w składzie siedmioosobowym. Wokalistą był David Surkamp, na instrumentach klawiszowych grał David Hamilton, na melotronie i flecie Doug Rayburn, na perkusji Mike Safron, na gitarze basowej Rick Stockton, na skrzypcach i wiolonczeli Siegfried Carver, a na gitarze Steve Scorfina. Na przestrzeni lat trzech panów odeszło: David Hamilton, Siegfried Carver i Mike Safron, natomiast pojawił się nowy instrumentalista, grający na perkusji - Kirk Sarkisian - on właśnie wystąpił na tej płycie, na płycie trzeciej, bo jak mówiłem na drugiej nie było perkusisty i gościnnie grał Bill Bruford oraz pojawił się nowy klawiszowiec Tom Nickeson, grający także na gitarze. W tym też składzie Surkamp, Scorfina, Nickeson, Sarkisian, Rick Stockton i Doug Rayburn, powstała płyta trzecia, z której teraz raz jeszcze dwa utwory: "It's All For You" - "Wszystko dla ciebie" i "Suicide" - "Samobójstwo".

 

42. Pavlov's Dog - It’s All for You

43. Pavlov's Dog - Suicide

44. Komentarz Tomasza

"Suicide", czyli "Samobójstwo". Utwór, który bardzo, bardzo przypomina mi te wcześniejsze nagrania Pavlov's Dog, a szczególnie jest w nim coś, co kojarzy mi się z kończącą drugi album, zamykającą drugi album, kompozycją "Did You See Him Cry" - "Czy widziałeś, czy widziałaś go, żeby płakał". To jest utwór, który nawiązuje, jak gdyby do okładki drugiej płyty, na której mamy takiego troszeczkę upiornego człowieka wiszącego na dzwonie, przypuszczalnie aluzja do słynnego "Dzwonnika z Notre Dame". Przypomnijmy sobie ten utwór, bo jest on dość nietypowy w całej dyskografii Pavlov's Dog. Zespołu pamiętajmy amerykańskiego, który zupełnie nie brzmi jak zespoły amerykańskie, a szczególnie w tym właśnie nagraniu brzmi zdecydowanie jak progresywne grupy europejskie.

 

45. Pavlov's Dog - Did You See Him Cry

46. Komentarz Tomasza

Tak kończył się album "At the Sound of the Bell" wydany w '76 roku. Drugi i wydawałoby się ostatni jaki zespół Pavlov's Dog zrealizował i po sobie zostawił. No, ale jednak była płyta trzecia, słyszeliśmy o niej, że jest, ale nie wierzyliśmy, że kiedykolwiek się ukaże. Jest z nami dzięki firmie Megadisc oczywiście, która nieoficjalnie sponsoruje nasze spotkania "Living in the Past", bo tylko tam dostać można takie unikatowe, intrygujące płyty. Z trzeciej, niepublikowanej dotąd płyty zespołu Pavlov's Dog, jeszcze jeden utwór - "I Love You Still" - "Wciąż cię kocham".

 

47. Pavlov's Dog - I Love You Still

48. Komentarz Tomasza

"Wciąż cię kocham" i Pavlov's Dog z płyty trzeciej, z płyty, o której wiedzieliśmy, że istnieje, ale jak dotąd nie mieliśmy okazji jej słuchać. I myślę, że będziemy wciąż kochać zespół Pavlov's Dog, bo jest z nami. Może odzyska jeszcze dawną formę i będzie nagrywał tak wspaniałe płyty, jak te, które zrealizował w latach 70. Przypomnijmy sobie jeszcze jeden utwór, który znamy. Utwór z płyty "At the Sound of the Bell" zatytułowany "Walkiria".

 

49. Pavlov's Dog - Valkerie

50. Komentarz Tomasza (niekompletny, brak końcówki)

"Walkiria" i zespół Pavlov's Dog, który przypomnieliśmy sobie dzisiaj w cyklu "Living in the Past"(...)

 

51. The Legendary Pink Dots - Belladonna


Płyty wykorzystane w ramach audycji

Jethro Tull - Living in the Past (1972)

Pavlov's Dog - Pampered Menial (1975)

Pavlov's Dog - At the Sound of the Bell (1976)

Pavlov's Dog - Third (1977)

Pendragon - 9:15 Live (1986)

Pendragon - Kowtow (1988)

Pendragon - The World (1991)

Pendragon - The Windows of Life (1993)

The Legendary Pink Dots - Faces in the Fire (1984)

The Legendary Pink Dots - Asylum (1985)

The Legendary Pink Dots - The Maria Dimension (1991)