Opowieść o rozstaniach
«1999-06-19»
Trójka Pod Księżycem

Komentarz

Proszę Państwa, tak sobie pomyślałem, że ja jednak muszę dzisiaj zmusić Państwa do płaczu

Audycja dzięki

Vampirek - komentarz - treści komentarzy

Kieloo - pochodzenie

AkoBe - pochodzenie - uzupełnienie

Jarosław Kruk - pochodzenie - uzupełnienie

Opis

1. Komentarz Tomasza

Wampiryczny kochanek uprawiał swój rytuał w każdą bezksiężycową noc
A ona rozrzucała części garderoby po całym pokoju i tańcząc z latarnią w dłoni
Zamierała, gdy rzucał na nią niesamowite spojrzenie zza zamkniętego okna przysłoniętego koronkami
Mimo to zawsze gotowa była otworzyć okno
A on wlatywał w milczeniu
Kładła się na swym dziewiczym łożu
Przywoływała go do siebie skinieniem perłowej dłoni
Wampiryczny kochanek unosił nad nią
Lecz pozostawiał nietkniętą
Rankiem budziła się samotna
Opatulona pościelą
Okno było zamknięte od środka
Lecz na prześcieradle widniały czerwone krople

 

2. Edward Ka-Spel - Scarlett Cross

3. Sygnał audycji

4. Closterkeller - Inny obszar

5. Komentarz Tomasza

Wita Państwa Tomasz Beksiński. I za chwilę przeniesiemy się wszyscy na inny obszar. Stąd takie, a nie inne powitanie, zespół Closterkeller oczywiście. Pieśń o rozstaniu, bo o rozstaniach dzisiaj będzie dużo, oj dużo, dużo. Ale wcześniej muszę coś Państwu powiedzieć, muszę się czymś przed Państwem pochwalić. Otóż spotkał mnie duży zaszczyt. Stałem się poniekąd bohaterem pieśni "Scarlett Cross", której wysłuchaliśmy na samym wstępie. I tak jest na pewno, ponieważ rozmawiałem z Edwardem Ka-Spelem przed koncertem Legendary Pink Dots w warszawskiej "Proximie" i powiedział mi, że gdy pisał tekstu do utworu otwierającego jego najnowszą, solową płytę właśnie pomyślał sobie o mnie. Przypuszczalnie rozmawialiśmy wcześniej parokrotnie o wampirach i stąd to skojarzenie. Tak więc cóż: thank you Edward! Jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu i dlatego musiałem się z Państwem tym utworem natychmiast podzielić. Miło stać się inspiracją takiego utworu. Natomiast co do koncertu. No myślę, że wszyscy, którzy byli w "Proximie" wiedzą, czują jeszcze w dalszym ciągu, że to było coś dużego. Że to był jeden z takich koncertów, które się później latami pamięta. Nie wiem, jak Legendarnym Różowym Kropkom grało się w innych miastach, jeszcze nie znam żadnych raportów stamtąd, ale w Warszawie było bardzo ciepło, bardzo gorąco, bardzo rockowo i naprawdę magicznie, po prostu lewitowaliśmy przy tej muzyce. Do tego stopnia był to inny koncert, że nastrojowe utwory, których kilka było, jak gdyby trochę rozbijały dramaturgię całego wieczoru. Najlepiej było wtedy, gdy zespół, jak to się rockowo mówi, dawał czadu, a oni to potrafią, naprawdę, naprawdę. Chociaż Edward Ka-Spel wielokrotnie zastrzegał się, że inspiruje go naprawdę wszystko z wyjątkiem rocknrolla jako takiego. Nie był to więc koncert rockandrollowy, ale był bardzo, bardzo dynamiczny i taki po prostu podnoszący. Proszę Państwa, kilka płyt udało mi się przy okazji otrzymać, między innymi ciekawe takie wydawnictwo "Chemical Playschool Volume 10", na którym znalazłem kilka intrygujących utworów. I chciałbym, żebyśmy tak trochę od tego właśnie rozpoczęli, na zasadzie wspomnień może, dla tych z Państwa, którzy byli na koncertach. I to będzie też taki łącznik z naszym ostatnim spotkaniem sprzed dwóch tygodni, kiedy to słuchaliśmy bardzo, bardzo dużo grupy Legendary Pink Dots. Dwa utwory, które wybrałem dla Państwa z "Chemical Playschool 10" to: "Scarlet Wish" i "The Man With the Cut-Glass Heart".

 

6. The Legendary Pink Dots - Scarlet Wish

7. The Legendary Pink Dots - The Man With the Cut-Glass Heart

8. Komentarz Tomasza

Jak zwykle bardzo dziwne klimaty. Legendary Pink Dots, czyli Legendarne Różowe Kropki. Dwa fragmenty składankowego wydawnictwa "Chemical Playschool 10": "Scarlet Wish" - "Szkarłatne życzenie i "The Man With the Cut-Glass Heart". Zastanawiałem się, o co tu może chodzi - "Człowiek z sercem z ciętego szkła", czy "Człowiek z sercem wyciętym za pomocą szkła", nie wiem, Ka-Spel lubić być bardzo enigmatyczny. Dużo tych szkarłatów dzisiaj mamy, bo utwór "Scarlet Cross" - "Szkarłatny krzyż" otwierał nasze spotkanie, to była ta historia o wampirze. Proszę Państwa, jeszcze trochę cierpliwości, ja wiem, że niecierpliwość wywołałem dużą, zapowiadając, że dzisiaj będzie dużo o rozstaniach. Tak, za chwilę, za chwilę naprawdę niesamowita opowieść o miłości, która skazana była od początku na przegraną dlatego, że była zbyt wielka, ale, ale to za chwilę. Jeden z bohaterów tego dramatu za chwilę się pojawi, utwór nazywa się "Phantom of the Opera", czyli "Upiór w operze" i to też jest historia miłości dość nieszczęśliwej. O ile dobrze pamiętam w wersji filmowej tej historii, zrealizowanej przez firmę Hammer, Herbert Lom miał chyba na sobie właśnie szkarłatną pelerynę, ale mogę się mylić.

 

9. Dreams of Sanity - Phantom of the Opera

10. Komentarz Tomasza

"Phantom of the Opera", czyli "Upiór w operze", to był zespół Dreams of Sanity z najnowszej płyty. Chyba rozpoznali tam Państwo pewien głos. Tak, tak, ten głos będzie nas niebawem bawił przez dłuższy czas, ale ja jeszcze nic nie powiem. Mam natomiast inne komunikaty w tej chwili dla Państwa. Dla zainteresowanych "Nieznanym kanonem rocka" dziś po godzinie drugiej zespół Museo Rosenbach. Również po godzinie drugiej przypomnę dla tych z Państwa, którzy jeszcze nie wiedzą albo którzy zapominają, czynny będzie telefon: 645-22-33 i będą mogli Państwo ze mną rozmawiać, ale to dopiero po godzinie drugiej. I również mam taki komunikat, że 10 lipca odbędzie się VI Noc Symfoniczna w amfiteatrze w Wągrowcu. Rozpocznie się ten wielki wieczór około godziny dwudziestej, a zakończy gdzieś prawie o drugiej w nocy, a może i później. I wystąpią: najpierw zespół Anamor, później zespół Anyway, później zespół Abraxas, później zespół Quidam i na koniec Colin Bass. Natomiast przed nami płyta, która mnie powaliła. Myśmy słuchali fragmentów dwa tygodnie temu, ja wróciłem z płytą do domu i przesłuchałem całość trzy razy w niedzielę, to mi się naprawdę rzadko zdarza, żebym tej samej płyty słuchał trzy razy z rzędu. Abraxas - "99" - naprawdę rewelacja, rewelacja. Płyta zaczyna się tak.

 

11. Abraxas - 14.06.1999

12. Abraxas - Czekam

13. Abraxas - Jezebel

14. Komentarz Tomasza

Abraxas - "99". Płyta, która jest opowieścią zza grobu albo snem umarłego. To były utwory otwierające całość: "1999", "Czekam" i "Jezebel". Płyta ukaże się dopiero w ten poniedziałek, tak jak podejrzewałem. Niestety od tygodnia jeszcze jej nie ma w sklepach. Ja miałem przyjemność cieszyć egzemplarzem takim specjalnym, ale naprawdę dziś jeszcze wrócimy do tej płyty, naprawdę warto w poniedziałek popędzić do sklepów i pytać. Proszę Państwa, to się tak trochę wiąże z tematem, który za chwilę, bo na okładce płyty, której posłuchamy po godzinie pierwszej, błazen trzyma w ramionach martwą kobietę. Ja muszę Państwa trochę przygotować, także teraz cofniemy się ponad dwa lata w czasie. Wiosna roku 1997. Tak kończyła się cisza przed burzą.

 

15. Lacrimosa - Die Strasse der Zeit

16. Komentarz Tomasza i sygnał serwisu Trójki

"Na drodze czasu" - tak kończyła się płyta "Stille", czyli "Cisza". Przedostatni już w tej chwili album grupy Lacrimosa. Najnowszy nazywa się "Elodia" i zapoznamy się z nim już za moment, ale najpierw czas na serwis.

 

17. Sygnał Trójki

18. Komentarz Tomasza

A teraz niech przygotują Państwo chusteczki.

 

19. Lacrimosa - Halt mich

20. Komentarz Tomasza

"Halt Mich - mein Leben". Proszę Państwa, ja słucham tego utworu od kilku dni po kilkanaście razy, po kilkanaście razy dziennie i muszę powiedzieć coś, coś się ze mną dzieje, gdy go słucham. Wydaje mi się, że jest to najbardziej chyba porywający fragment płyty, która w całości jest naprawdę niesamowita. "Elodia" - Lacrimosa. Płyta, na którą czekaliśmy ponad dwa lata. Rock-opera w trzech aktach opowiadająca o miłości, o miłości, która może być tak silna, że w końcu zabije. O miłości, która może nie być do końca czysta i wtedy też może doprowadzić do katastrofy. Gdy mniej więcej rok temu Piotr Kaczkowski tutaj żegnał Państwa na jakiś czas w moim imieniu, to wspomniał wówczas o naszej rozmowie. A rozmawialiśmy o tym, że czasem pojawiają się takie płyty, które po prostu trzeba przedstawić, których musimy z Państwem posłuchać natychmiast. Tak więc w tej chwili mogę powiedzieć tyle, gdybym pozostał nieobecny na antenie trójkowej dłużej, na przykład do chwili obecnej, to wróciłbym dziś, żeby się z Państwem podzielić właśnie "Elodią", bo takie płyty to skarb. Takie płyty sprawiają, że człowiekowi chce się żyć, nawet wtedy, kiedy właściwie mogłoby mu się nie chcieć. Takie płyty już się teraz nie ukazują, nie powstają. Lacrimosa po prostu dokonała cudu. Tilo Wolff i Anna Nurmi stworzyli coś niemożliwego, nagrali płytę, której się słucha ze łzami płynącymi po policzkach. Ja muszę Państwu powiedzieć, był taki moment, był taki moment na tej płycie, kiedy się po prostu rozpłakałem, ja Państwu powiem, kiedy to będzie, to będzie za chwilę. Jeszcze dwa lata temu do tej muzyki podszedłbym chyba bardzo osobiście, podpisałbym się pod każdą nutą i pod każdym słowem. Jest to, jak już mówiłem, opowieść o miłości tak silnej, że aż zabójczej. Ale obiecałem kiedyś Państwu niedawno, w każdym razie kiedy wróciłem po dłuższej przerwie, że już nie będzie więcej na antenie dygresji osobistych i tego słowa dotrzymam. O tyle, że po prostu "Elodia" jest zbyt piękna, żeby ją kalać porównaniem do tego, co mnie w życiu spotkało. Dlatego cieszmy się samą muzyką, nie przypisujmy jej żadnych osobistych treści, ona jest treścią samą w sobie. Płyta zaczyna się tak.

 

21. Lacrimosa - Am Ende der Stille

22. Komentarz Tomasza

"Am Ende der Stille", czyli "Koniec ciszy". Od takiego utworu rozpoczyna się najnowsza płyta grupy Lacrimosa - "Elodia" - rock-opera w trzech aktach nagrana z towarzyszeniem Londyńskiej Orkiestry Symfonicznej. Ponad sto osiemdziesiąt osób pracowało przez kilkanaście miesięcy nad powstaniem tego albumu. Ja powiedziałem Państwu dwa lata temu, gdy słuchaliśmy utworu "Die Strasse der Zeit, że po prostu nie wyobrażam sobie, nie wyobrażam sobie, czy można zrobić coś więcej. Okazuje się, że się myliłem, że przeliczyłem się w swoich wątpliwościach, w swoim sceptycyzmie, bo jednak można. Można zrobić płytę, która potrafi gruchnąć jeszcze bardziej, która potrafi wzruszyć do głębi. Płytę naprawdę, jedną z największych, najpiękniejszych, jaką udało mi się słuchać w ciągu ostatnich lat. I chyba mogę już w tej chwili powiedzieć, że to na pewno jest płyta roku 1999 i bardzo dobrze, że tak wspaniałą pozycją zakończy się ten wiek, można powiedzieć. Proszę Państwa, dostałem list od Anny Nurmi, bo dość często ostatnio korespondujemy. Nie mam jeszcze tekstów piosenek, więc dzisiaj tylko fragmenty tej płyty, ja Państwu opowiem tę płytę szczegółowo, gdy dostanę teksty. Na razie mam tylko kopię promocyjną, więc jest to po prostu płytka w takiej tekturowej kopercie, ale Anna obiecała przysłać mi teksty. Napisała, że: "być może znajdziesz nadzieję w tej muzyce, chociaż śpiewamy o związku, który był od samego początku skazany na przegraną, chociaż obie osoby bardzo się kochały. Czasami lepiej jest rozejść się, gdy miłość nie jest całkowicie czysta, ponieważ może ona zmienić wiele rzeczy i doprowadzić do choroby, która zżera człowieka od środka i chociaż jest niewidzialna i niszczy całkowicie." Tak, to jest prawda i ta płyta chyba nas tego powinna nauczyć, żebyśmy z miłością byli bardzo, bardzo ostrożni. Myślę, że niektóre tytuły powiedzą Państwu wszystko. Kolejny utwór nazywa się "Ich verlasse heut' Dein Herz", czyli "Dziś rozstaję się z twoim sercem". Proszę zwrócić uwagę na mniej więcej... w szóstej mniej więcej minucie tego utworu, gdy po raz drugi rozlega się gitara, radzę mieć chusteczki pod ręką.

 

23. Lacrimosa - Ich verlasse heut' Dein Herz

24. Komentarz Tomasza

Lacrimosa i płyta "Elodia". Rock-opera w trzech aktach opowiadająca o rozpadającej się, niszczącej miłości. Szósty album tego niemieckiego zespołu uważanego przez wielu za najważniejszą gotycką grupę. Wydaje mi się, że to trochę niedobre słowo, bo ten gotyk kojarzy nam się z takim łomotaniem i charczeniem, a to jest muzyka zupełnie innej kategorii, naprawdę. Można powiedzieć, że jest to kolejna płyta poświęcona w jakimś tam sensie Afrodycie, która pojawiła się, jak Tilo Wolff powiedział, na okładce albumu "Inferno" po raz pierwszy. Na okładce płyty "Stille" widać ją było z tył za otwartymi drzwiami, pojawiała się, już wchodziła jak gdyby na scenę, a na tej płycie jest postacią najważniejszą. Opowiem Państwu w skrócie, bo nie mam jeszcze tekstów, mam tylko takie streszczenie. Sam początek płyty "Am Ende der Stille" opowiada po prostu o powolnym rozpadaniu się związku, który jednak jest jeszcze harmonijny. Później mamy utwór "Alleine zu zweit", wcześniej już znany z singla, w którym bohaterowie prowadzą ze sobą dialog. Następnie "Halt mich", kiedy próbują za wszelką cenę powstrzymać się jakoś od tego, że... od... rozstają się po prostu, że nie mogą już się porozumieć. Starają się za wszelką cenę tchnąć jakby nowe życie w przeszłość. Później mamy "The turning point" - wspomnienia pięknych chwil z przeszłości, ale utraconych na zawsze. Następnie utwór, którego właśnie słuchaliśmy "Dziś odchodzę, rozstaję się z twoim sercem" kiedy, jak wiadomo, następuje separacja. I później straszna kompozycja pod tytułem "Dich zu töten fiel mir schwer", czyli "Zabić ciebie było naprawdę trudno". I potem 14-minutowe requiem "Sanctus". I wreszcie na zakończenie "There Are Only Two of Us", czyli "Tylko nas dwoje zostało", ale już nie razem. Proszę Państwa, tak to pięknie się na tych wszystkich płytach odbywa, są chóry, wielki rozmach, orkiestra, człowiek nie czuję się tak, jakby wyszedł z jakiegoś bardzo brudnego dołu. Kolejna dwa utwory to te, o których właśnie Państwu mówiłem: "Zabić cię było trudno" oraz "Sanctus" - 14-minutowe requiem z chórem, orkiestrą. Po prostu po takim utworze nie wiem, czy cokolwiek jeszcze dzisiaj zabrzmi.

 

25. Lacrimosa - Dich zu töten fiel mir schwer

26. Lacrimosa - Sanctus

27. Komentarz Tomasza

Lacrimosa - "Elodia", to był chyba największy fragment tej płyty - 14-minutowe "Sanctus". Korytarz, pootwierane drzwi, odwrócony tyłem błazen odchodzi z martwą kobietą w ramionach. Okładka jak zwykle czarno-biała. Cóż można powiedzieć w takim momencie, wydaje mi się, że nie ma słów, którymi można by określić tę muzykę. Sądzę, że zrobiła ona z Państwem to samo, co ze mną. Długo zastanawiałem się, czy w ogóle przedstawiać tę płytę teraz, czy nie zakończyć nią i po prostu nie wrócić za dwa tygodnie. Ale pomyślałem sobie, że jest jeden utwór, który może teraz przenieść nas z powrotem trochę do rzeczywistości. Utwór, o który Państwo prosili w ramach naszego koncertu życzeń. Zespół nazywa się Deine Lakaien, jestem już na tropie nowej płyty tego zespołu, a utwór nazywa się "Love Me to the End". Myślę, że tytuł i utwór jak najbardziej adekwatne.

 

28. Deine Lakaien - Love Me to the End

29. Komentarz Tomasza

Grupa Deine Lakaien i koncertowa wersja chyba najpiękniejszego utworu w dyskografii tego zespołu - "Love Me to the End". Jest punktualnie godzina druga.

 

30. Sygnał serwisu Trójki

31. Sygnał Trójki

32. Lacrimosa - Halt mich

33. Komentarz Tomasza

Postanowiłem raz jeszcze Państwem potrząsnąć i raz jeszcze posłuchać utworu, którego słucham kilkanaście krotnie każdego dnia - "Halt mich" - Lacrimosa z płyty "Elodia", do której wrócimy w niedługiej przyszłości, posłuchamy jej w całości z tłumaczeniami wszystkich tekstów. Może zrobimy sobie w ogóle taką całą noc Lacrimosy, nie wiem. Mam szczerze mówiąc dużą na to ochotę, bo jest to zespół, o którym, no muszę Państwu powiedzieć, nie śniło mi się nawet kilka lat temu. Że teraz pod koniec lat 90, pod koniec tego stulecia, pod koniec tysiąclecia pojawi się grupa, która będzie robić jeszcze taką muzykę, od jakiej zdążyliśmy odwyknąć na przestrzeni wielu lat. I że nie będzie to muzyka wtórna, tylko będzie to muzyka jak najbardziej nowoczesna, łącząca elementy muzyki symfonicznej, muzyki operowej, muzyki rockowej utrzymana w klimatach takie, jakie lubimy i jednocześnie odkrywcza. Naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem i bardzo się cieszę, że udało mi się na ten zespół trafić kilka lat temu i udało mi się również Państwa do niego przekonać. Proszę Państwa, 645-22-33 to numer telefonu, który już za chwilę do Państwa dyspozycji i mogą Państwo tutaj do mnie dzwonić, kiedy rozpocznie się prezentacja płyty sprzed 26 lat. Museo Rosenbach, tak nazywa się włoska grupa, która w 1973 roku nagrała płytę "Zarathustra", jest to naprawdę wspaniała pozycja. Jak Państwo wiedzą we Włoszech tak zwany rock progresywny, rock dość zbliżony do dokonań Emerson, Lake & Palmer, Genesis, King Crimson, Pink Floyd i tak dalej przyjął się bardzo i do dzisiaj Włochy są kolebką właśnie takiej muzyki. Natomiast w latach 70 ten właśnie styl kwitł we Włoszech i powstało wtedy wiele naprawdę wspaniałych płyt, o których nie mieliśmy pojęcia. Te płyty wznawiane teraz na kompaktach docierają do nas powoli i my będziemy je sukcesywnie odkrywać. Myśmy wtedy wiedzieli tylko o istnieniu dwóch zespołów: Le Orme, który bardzo przypominał Emersona, Lake'a i Palmera i Premiata Forneria Marconi, inaczej PFM, który trochę z kolei grał pod King Crimson, ale tych zespołów było więcej. Dziś na pierwszy ogień w naszym "Nieznanym kanonie rocka" Museo Rosenbach i "Zarathustra". Mam nadzieję, że uda mi się odczytać jakoś tytuły względnie nie kalecząc języka włoskiego, ale ich Państwu nie przetłumaczę. Najpierw 5-częściowa i ponad 20-minutowa "Zarathustra", a później "Degli uomini", "Della natura" i "Dell'eterno ritorno". Pięciu muzyków występowało w zespole Museo Rosenbach: Giancarlo Golzi na instrumentach perkusyjnych, Alberto Moreno na gitarze basowej, Enzo Merogno na gitarze, Pit Corradi na instrumentach klawiszowych i Stefano "Lupo" Galifi, który śpiewał. W tym też składzie przez mniej więcej 40-minut słuchać będziemy grupy Museo Rosenbach i płyty, którą wydaje mi się każdy szanujący się kolekcjoner muzyki z tamtych lat znać i posiadać powinien. Słuchamy.

 

34. Museo Rosenbach - Zarathustra

35. Museo Rosenbach - Degli uomini

36. Museo Rosenbach - Della natura

37. Museo Rosenbach - Dell'eterno ritorno

38. Komentarz Tomasza

Włoska grupa Museo Rosenbach i płyta "Zarathustra" z 1973 roku. To był nasz "Nieznany kanon rocka". Przypomnę tytuły: najpierw suita 5-częściowa "Zarathustra", a później "Degli uomini", "Della natura" i "Dell'eterno ritorno". Giancarlo Golzi - instrumenty perkusyjne, Alberto Moreno - gitara basowa, Enzo Merogno - gitara, strasznie małe literki, także muszę się strasznie zdrowo wysilać, żeby Państwu odczytać te nazwiska, Pit Corradi - instrumenty klawiszowe i Stefano "Lupo" Galifi - śpiew. Płyta na pewno intrygująca. Płyta na pewno warta poznania. Mam nadzieję, że pamiętają Państwo pierwszy kontakt z tą płytą, jaki mieliśmy tutaj kiedyś w piwnicy, kiedy Jacek Leśniewski ją przyniósł. Wtedy była w ogóle nie do zdobycia, w zeszłym roku ukazało się wznowienie, ale zdaje się, już jest też niestety wyczerpane. Także ta prezentacja, mam nadzieję, zadowoliła tych wszystkich, którzy czekali rozpaczliwie na całą płytę, a wiem, że takie prośby się pojawiały w listach od Państwa. Ponieważ już jesteśmy przy takich ciekawostkach różnych, to w tej chwili dalszy ciąg naszego koncertu życzeń. Dwa utwory jeszcze dzisiaj w koncercie życzeń. Państwo prosili zespół Hawkwind i utwór, który nazywa się "Sword of the East", czyli "Miecz wschodu", a później nasze stare, sympatyczne XIII Stulecie i "Wilczyca".

 

39. Hawkwind - Sword of the East

40. XIII. Století - Vlčí žena

41. Komentarz Tomasza

Wilcze demony z tobą. XIII Stulecie - "Wilczyca", a wcześniej Hawkwind i "Sword of the East", czyli "Miecz wschodu". To był nasz koncert życzeń w tym tygodniu. Mogą Państwa w dalszym ciągu prosić o różne utwory, będziemy tę zabawę kontynuować. Natomiast teraz chciałbym, żebyśmy na dłuższą chwilę wrócili do płyty, którą Państwa dziś przywitałem - "The Blue Room", czyli "Niebieski pokój" - solowa płyta Edwarda Ka-Spela. Kolejna po "Scriptures of Illumina", której słuchaliśmy gdzieś na początku lat 90. Płyta naprawdę piękna. Płyta, z której chciałbym zaproponować teraz cztery utwory: "A Roman Candle", "Design Fault", "Gemini" i tytułowy "The Blue Room".

 

42. Edward Ka-Spel - A Roman Candle

43. Edward Ka-Spel - Design Fault

44. Edward Ka-Spel - Gemini

45. Edward Ka-Spel - The Blue Room

46. Komentarz Tomasza

Edward Ka-Spel - "The Blue Room", jego najnowsza solowa płyta. To były cztery wybrane dla Państwa fragmenty: "A Roman Candle", "Design Fault", "Gemini", tutaj chodzi o "Bliźnięta" i "The Blue Room", czyli "Niebieski pokój", a może "Niebieska komnata" jak kto woli. Z tej płyty też pochodzi utwór, którego słuchaliśmy dzisiaj na początku i którym myślę, że również Państwa pożegnam za jakiś czas - "Scarlett Cross". Ale teraz zgodnie z obietnicą Abraxas powróci. Płyta jest piękna. Płyta jest wielka. Płyta jest wspaniała. Wydaje mi się, że zespół się rozwinął bardzo i co mnie szczególnie cieszy to, że już nie stara się tak bardzo być pod wpływem wczesnych nagrań Van Der Graaf Generator czy Genesis jak można było, jeżeli ktoś koniecznie chciał powiedzieć o pierwszej, chociażby płycie. Ta płyta, jeżeli mnie się z czymkolwiek kojarzy, jeżeli mogę sobie pozwolić na jakiekolwiek porównanie, to jest mi bliższa dokonań grupy Devil Doll, chociażby. Tam zresztą był podobny temat raz, też jedna płyta, bodajże "Sacrilegium", opowiadała właśnie o człowieku, który umarł. To były takie różne bliżej ze sobą niepowiązane fragmenty jego życia, które sobie przypomina, jeśli można tak powiedzieć, już po śmierci. Tutaj mamy również do czynienia z nieboszczykiem. Chciałbym, żebyśmy jeszcze dwóch fragmentów wysłuchali dzisiaj, to będą utwory: "Medalion" oraz "Iris".

 

47. Abraxas - Medalion

48. Abraxas - Iris

49. Komentarz Tomasza

Abraxas i płyta "99", tak, tak brzmi prawie pod koniec. Ja mam jeszcze jedną propozycję, jeszcze posłuchajmy, bo dwie godziny temu słuchaliśmy początku, posłuchajmy, jak ta płyta się kończy.

 

50. Abraxas - Moje mantry

51. Komentarz Tomasza

"Moje mantry", tak nazywa się ten utwór, który zamyka płytę grupy Abraxas - "99". Płytę, którą już zgodnie ze wszelkimi obietnicami powinna być w sklepach w poniedziałek. To samo podobno dotyczy Lacrimosy, od poniedziałku będzie można już tę płytę dostać. Proszę Państwa, natomiast na razie jeszcze nie będzie można, przez jakiś czas, dostać nowej płyty grupy Breathless, bo jeszcze jej nie ma. Ja dysponuję tylko kasetą, którą mi przysłała Ari Neufeld. Słuchaliśmy dwa tygodnie temu dwóch fragmentów. Płyta nazywa się "Blue Moon", kiedy się ukaże, przypuszczalnie otrzymam również kompakt, no nie wiem, czy będzie ten... ta płyta w dystrybucji gdzieś tutaj na terenie Polski. Chyba że ktoś się tym zainteresuje, bezpośrednio skontaktuje z firmą Tenor Vossa, nie wiem. Ale my w każdym razie na pewno będziemy grupy Breathless słuchać, bo to zespół, który lubimy. Kolejne fragmenty dzisiaj dla Państwa wybrałem, to będzie 15-minut muzyki, trzy utwory: "Viva", "Goodnight", "Green Finger Swinger".

 

52. Breathless - Viva

53. Breathless - Goodnight

54. Breathless - Green Finger Swinger

55. Komentarz Tomasza

Grupa Breathless i to były fragmenty płyty "Blue Moon", która niedługo powinna się już wreszcie ukazać, odtwarzaliśmy tę muzykę z kasety. Proszę Panśtwa, tak sobie pomyślałem, że ja jednak muszę dzisiaj zmusić Państwa do płaczu.

 

56. Lacrimosa - Halt mich

57. Komentarz Tomasza

Nigdy jeszcze nie miałem tak ukochanego utworu Lacrimosy, jak "Halt mich". Chyba się niemieckiego zacznę uczyć, proszę Państwa. Pozwolę sobie teraz zakończyć tak samo, jak rozpocząłem, tą samą wizją "Szkarłatnego krzyża", który proponuję, aby każda słuchaczka, jeżeli jeszcze dotrwała z nami do tej godziny, wzięła teraz do ręki, bo może się komuś ta wizja spełnić.

Wampiryczny kochanek uprawia swój rytuał w każdą bezksiężycową noc
A ona rozrzuca części garderoby po całym pokoju i tańczy z latarnią w dłoni
Zamiera, gdy on spogląda na nią niesamowicie zza zamkniętego okna przysłoniętego koronkami
Mimo to gotowa jest zawsze otworzyć okno
A on wlatuje w milczeniu
Kładzie się w swoim dziewiczym łożu
Przywołuje go do siebie skinieniem perłowej dłoni
Wampiryczny kochanek unosi się nad nią
Lecz pozostawia nietkniętą
Natomiast rankiem budzia się samotna w pościeli
Okno zamknięte od środka
Ale na prześcieradle czerwone krople

Dobranoc.

 

58. Edward Ka-Spel - Scarlett Cross

59. Komentarz Romana Dziewońskiego

Wampira brzmienie niemieckie, po niemiecku, jakiś czas temu. To ostatnie wybrzmiewające było już wampirym... wampirzym, wampirzym, to ja wampirzym dźwiękiem słów angielskich, a Tomasz Beksiński pojawi się za dwa tygodnie. Kłania się 35 sekund, już 6, 7, 8, 9, 40 sekund po godzinie 4 w "Trójce pod księżycem" Roman Dziewoński. Te tony wampirze były raczej niezbyt radosne, dlatego tak w ostatniej chwili zmieniłem kolejność. Teraz będzie coś kojącego, no może nie jest to kojące właśnie dla Tomasza, ale mam nadzieję, że dla innych przynajmniej częściowo. Ben Webster będzie dmuchał w swój saksofon, tak jak to tylko on potrafi.

 


Płyty wykorzystane w ramach audycji

Abraxas - 99 (1999)

Closterkeller - Graphite (1999)

Deine Lakaien - Dark Star Tour '92 Live (1992)

Dreams of Sanity - Masquerade (1999)

Edward Ka-Spel - The Blue Room (1998)

Hawkwind - The Xenon Codex (1988)

Lacrimosa - Stille (1997)

Lacrimosa - Elodia (1999)

Museo Rosenbach - Zarathustra (1973)

The Legendary Pink Dots - Chemical Playschool 10 (1997)

XIII. Století - Ztraceni v Karpatech (1998)