Ostatni z bohaterów
«1999-02-27»
Trójka Pod Księżycem
Komentarz
Energetyczny The Stranglers; cudowny, ponadczasowy The Strawbs; a w Nieznanym Kanonie Rocka: Jane - Together. Czy można chcieć więcej...?
Audycja dzięki
AkoBe - data
Vampirek - komentarz - treści komentarzy
AkoBe - pochodzenie
J.Sulisławski - pochodzenie - fragment
Lordmoon - pochodzenie - fragment
Opis
1. Daniele Amfitheatrof - muzyka do filmu - Major Dundee (1965) - muzyka do filmu
2. Sygnał audycji
3. The Stranglers - No More Heroes
4. Komentarz Tomasza
Tu "Trójka pod księżycem", noc z soboty na niedzielę, wita Państwa Tomasz Beksiński - ostatni z bohaterów, który nie boi się dusicieli. Wiemy już chyba wszyscy, co się wydarzy za tydzień w Warszawie w Sali Kongresowej, pojawi się tam zespół The Stranglers i będzie nas wszystkich dusił swoją wspaniałą muzyką. Wprawdzie bez Hugh Cornwella w roli wokalisty, ale wydaje mi się, że i tak warto tam być. W związku z tym dziś spory fragment pewnego bardzo, bardzo, bardzo rzadkiego koncertu grupy The Stranglers pojawi się w "Trójce pod księżycem" po godzinie pierwszej. A zespół ten będzie nam również tak od czasu do czasu towarzyszył i przypominał o sobie. Myślę zresztą, że największa... największe napięcie, najbardziej napięta atmosfera będzie za tydzień. A teraz, ponieważ karnawał skończył się przed dziesięcioma dniami, mam dla Państwa taki okolicznościowy utwór, może trochę spóźniony, ale cóż lepiej późno niż wcale. Utwór ten zaśpiewa, no chyba Państwo sami odgadną kto.
5. XIII. Století - Karneval (Gothic Machine)
6. Komentarz Tomasza
To oczywiście XIII. Století - XIII Stulecie, utwór "Karnawał". Bardzo nieznana kompozycja, właściwie wydana tylko gdzieś na jakimś singlu, a trafiła tutaj do nas dzięki Alesiowi Mazurowi, któremu serdecznie dziękuję. Zresztą to właśnie on kiedyś podesłał nam płytę "Nosferatu" i od tego szaleństwo na punkcie czeskiego gotyku w Programie Trzecim się zaczęło. "Karnawał" i XIII Stulecie. Tak nawiasem mówiąc, dotarły do mnie pierwsze sygnały, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż zobaczymy ten zespół w Polsce na żywo w tym roku. Im więcej będę wiedział, tym więcej będę Państwu mówił, ale to tak na bieżąco i za jakiś czas. Przed tygodniem Monty Python omawiał filmy Sama Peckinpaha, tu się tak śmiesznie złożyło, że niecały tydzień później, a dokładnie wczoraj, właściwie przedwczoraj już w tej chwili, bo w piątek, w telewizji był "Major Dundee". "Marsz lansjerów" z tego filmu już nas przywitał na samym początku. A leży przede mną płyta, którą udało mi się zeszłego lata nabyć w Londynie za prawie piętnaście funtów i skoro tyle za tę płytę zapłaciłem, to dziś postanowiłem uraczyć Państwa jeszcze fragmentem muzyki. I nie będzie to marsz Majora Dundee, choć motyw z tego marszu przejawiać się będzie przez najbliższe osiem minut i zabrzmi w pełnym rozkwicie dopiero na końcu, będzie to wiązanka kilku tematów. Najpierw "Gentlemen of the South", czyli "Panowie z Południa", później "Indian Battle" - "Bitwa z Indianami, "Border Incident" - "Incydent na granicy", wiadomo walka z Francuzami na końcu filmu i "Finał". Muzykę skomponował niejaki Daniele Amfitheatrof, a oprócz samej muzyki usłyszą też Państwo trochę wrzasków, trochę strzałów, trochę rżenia koni, czyli przez najbliższe osiem minut atmosfera będzie zdecydowanie westernowa.
7. Daniele Amfitheatrof - Gentlemen of the South / Indian Battle / Border Incident / Finale - Major Dundee (1965) - muzyka do filmu
8. Komentarz Tomasza
"Marsz" Majora Dundee na zakończenie, a wcześniej wiązanka kilku tematów muzycznych ze ścieżki dźwiękowej filmu "Major Dundee". Kompozytorem był Daniele Amfitheatrof. Nagranie troszkę no stare można powiedzieć i to było słychać, ale nie szkodzi, muzyka naprawdę pełne wigoru. Szkoda, że już teraz we współczesnych westernach troszkę inną muzykę się tworzy, szkoda, naprawdę. A co do samego filmu to spotkałem się już z opinią przyjaciela, który bardzo dużo sobie po nim obiecywał i troszkę się rozczarował, że nie jest to typowy Peckinpah. I faktycznie to jest trzeci, to był trzeci film Sama Peckinpaha, bardzo brutalnie okrojony przez producenta, dwadzieścia minut wyleciało, później dystrybutor wyciął jeszcze czternaście minut, także zaledwie dwugodzinny film trafił do kin. Bardzo chciałbym zobaczyć pełną wersję, mam nadzieję, że teraz w dobie odgrzebywania takich różnych starych wersji reżyserskich może ktoś pokusi się o pokazanie całego "Majora Dundee". W każdym razie pamiętam, że gdy widziałem ten film w dzieciństwie, jeszcze w kinie, to w Polsce była ta wersja nieokrojona przez amerykańskiego dystrybutora i było tam kilka scen więcej, czyli te czternaście minut więcej. Pamiętam, że indiański zwiadowca Riago na przykład został zamordowany przez Indian i odnaleziono jego zwłoki i komentujący akcję główny bohater, ten młody taki, powiedział, że w tym momencie poczuł się głupio, że wcześniej oskarżał go przez cały czas. Tej sceny w ogóle nie było w wersji, którą widzieliśmy dwa dni temu. A poza tym ten film w wersji niepanoramicznej, nie w widescreenie, naprawdę wiele traci. Państwo chyba się zorientowali po początku, który był pokazany w wersji szerokiej, bo były napisy, później film od razu przestał oddychać, ale tak to już jest niestety w telewizji. Piotr z Bochni napisał, że te wstawki z muzyką filmową go troszkę niepokoją i nie cieszą, no przykro mi bardzo. Mam nadzieję, że może uda mi się, jeśli muzyka będzie się w Trójce pojawiać no w tym samym mniej więcej czasie, co filmy w telewizji, może uda mi się wytłumaczyć, dlaczego w muzyce filmowej jest coś, co mnie do niej przynajmniej bardzo ciągnie. Może Państwo wtedy też zaczną jej słuchać z większym zainteresowaniem, szczególnie po obejrzeniu filmu. Wystarczy wtedy zamknąć oczy i film się przeżywa jeszcze raz, może nawet bardziej intensywnie, bo osobiście. Piotr pyta mnie także, na jakiej płycie i na czyjej płycie znajduje się utwór, w którego tekście są słowa: "łatwiej jest spróbować niż stwierdzić, że to niemożliwe" - " It's easier to try than to prove it can't be done". Myślę, że rzeczywiście łatwiej jest spróbować niż udowodnić, że to nie możliwe i można polubić muzykę filmową. To zespół The Moody Blues oczywiście - "Blue World".
9. The Moody Blues - Blue World
10. Komentarz Tomasza
"Blue World", czyli "Smutny świat", grupa The Moody Blues. Płyta dziesiąta pod tytułem "The Present", rok 1983. No chyba wyczerpująco odpowiedziałem na pytanie Piotra, jeszcze odpowiem na kilka następnych później, bo ten list jest obszerny i nie można tak od razu przejść nad nim dalej. Piotr także nie do końca przekonany jest co do słuszności naszej zabawy "w skąd my to znamy". Chciałbym wyjaśnić, że porównując utwory, nie zamierzam wcale udowadniać, że ktoś od kogoś coś ukradł, splagiatował czy w jakikolwiek sposób powtórzył, ułatwiając sobie komponowanie własnego utworu. Po prostu jest to zabawa, zabawa w skojarzenia. Słucham jakiegoś utworu i mam wrażenie, że coś mi on przypomina. Niekoniecznie jest to ta sama melodia, niekoniecznie jest to ten sam utwór nawet czy jakiś tam jego fragment zacytowany, po prostu coś jest podobnego. I myślę, że taka zabawa jest zupełnie niegroźna. Oto więc kolejny jej odcinek. Pierwszy utwór nazywa się "Julia Dream", wykona go zespół Pink Floyd, była to druga strona singla z 1968 roku. Prześliczna kompozycja Rogera Watersa zupełnie niedoceniona i chyba mało znana. I coś z tego utworu, coś, pojawia się w kompozycji grupy Rare Bird - "Hammerhead" ze słynnej płyty "As Your Mind Flies By" z roku 1970. Posłuchajmy, porównajmy.
11. Pink Floyd - Julia Dream
12. Rare Bird - Hammerhead
13. Komentarz Tomasza
I co, brzmi podobnie, prawda? Najpierw Pink Floyd i "Julia Dream", a przed chwilą "Hammerhead", czyli "Młot", chodzi tutaj o takiego upartego, tępego przywódcę, wojownika, który wysyła swoich żołnierzy na śmierć. Grupa Rare Bird i to nagranie z płyty "As Your Mind Flies By". Zupełnie niby inne utwory, ale coś w nich jest podobnego i wydaje mi się, że taka zabawa, takie porównywanie to jest właśnie całkiem interesujące rozwiązanie na chwilę, kiedy akurat nie mamy jakiejś super, super, super atrakcyjnej płyty, której chcemy w całości posłuchać. A poza tym to też troszeczkę nam pomaga pobłądzić po różnych interesujących nagraniach z przeszłości. Piotr pyta mnie jeszcze, z jakiej płyty pochodzi utwór "September Song". Pojawił się podobno 1 września '96 roku, no bardzo, bardzo możliwe, pojawiał się wielokrotnie wcześniej. Autorem płyty jest niejaki David Sylvian, niegdyś wokalista grupy Japan, także współpracownik Roberta Frippa szykujący zresztą swój nowy album, który niedługo powinien się ukazać i może nawet przyjedzie do Polski, nie wiadomo, też takie plotki słyszałem. Płyta, z której pochodzi "September Song" nazywa się "Secrets of the Beehive" - "Tajemnice ula", pojawiła się pod koniec '87 roku i myślę, że no jest to chyba powód, żeby przypomnieć kilka jej fragmentów, ale nie dziś. Dzisiaj nie mamy już niestety na to czasu, dzisiaj dużo różnych, innych rzeczy jest przygotowanych. Zapowiadam od razu, że w ramach nieodkrytych rockowych płyt pojawi się dzisiaj album grupy Jane - "Together", to będzie po godzinie drugiej. Później zespół The Strawbs i wiele wspaniałych, dramatycznych utworów, które wybrałem z całej dyskografii tej grupy. No a jeszcze przed godziną pierwszą też kilka różnych utworów, między innymi fragmenty pewnej, nowej polskiej płyty. Tak więc teraz przypomnijmy sobie tylko "September Song", jest wprawdzie koniec lutego, ale to nie szkodzi.
14. David Sylvian - September
15. Komentarz Tomasza
David Sylvian - "September Song" - "Wrześniowa piosenka". To zdecydowanie jesienna płyta, ale myślę, że jak będzie taka wiosenna szaruga, to posłuchamy sobie więcej z tej płyty, więcej utworów przypomnimy. Piotrowi chciałbym jeszcze powiedzieć, że Raw Material, płyta " Time Is..." przypuszczalnie za tydzień w całości. Natomiast teraz uwaga, uwaga, Joanna z Krakowa prosiła o motyw przewodni, a konkretnie o marsz, ten rosyjski piękny marsz otwierający film "Polowanie na Czerwony Październik". Tak więc nie wszyscy krzywią się na muzykę filmową, niektórzy ją bardzo lubią. Cóż, z dużą przyjemnością spełniam to życzenie, bo lubię kompozycję Basila Poledourisa, który skomponował muzykę do "Polowania na czerwony październik", a ten akurat utwór skłonił mnie do zakupienia całej płyty, która naprawdę nie jest tego warta. Te pierwsze pięć minut to właściwie wszystko, co tak naprawdę otrzymujemy za prawie pięćdziesiąt złotych. Ale warto zapłacić, to jest wspaniała kompozycja, naprawdę wspaniała, mnie się też bardzo podoba. "Polowanie na Czerwony Październik", utwór otwierający film - marsz rosyjski.
16. Basil Poledouris - Hymn To Red October (Main Title) - The Hunt For Red October (1990) - muzyka do filmu
17. Komentarz Tomasza
Basil Poledouris i "Hymn dla Czerwonego Października", motyw otwierający wspaniały film "Polowanie na Czerwony Październik". Muszę Państwu powiedzieć, że kiedy tego lata kupiłem sobie ten film w wersji szerokoekranowej i obejrzałem, to zaczął mi ten motyw tak chodzić po głowie, że chodziłem po całej Warszawie, ze sklepu do sklepu, nucąc to sobie pod nosem i szukałem płyty, aż w końcu kupiłem ją. Nieważne, kosztowała pięćdziesiąt złotych, kosztowała pięćdziesiąt złotych, ale musiałem mieć ten jeden motyw, który teraz odtworzyłem Państwu, pięć minut muzyki warte aż tyle pieniędzy. Film też warto zobaczyć na dużym ekranie, naprawdę. A muzyka, no cóż, Poledouris napisał wspaniałą muzykę do filmu "Conan Barbarzyńca", tutaj, poza tym wstępem, nie aż tak bardzo się popisał. No wydaje mi się, że gdyby resztę muzyki do tego filmu zrobił niejaki Hans Zimmer, no to otrzymalibyśmy płytę co najmniej taką jak "Crimson Tide". Teraz płyta, o której wspomniałem, płyta nowa, nowa płyta Renaty Przemyk - "Hormon". Płyta, która zaintrygowała mnie już dlatego, że poprzedni album tej artystki - "Andergrant" - bardzo mi się podobał, o czym Państwo wiedzą i wiele fragmentów z niego słuchaliśmy. Ciekaw byłem, co zrobiła nowego i nie zawiodłem się, jest to moim zdaniem chyba najbardziej równa jej płyta, bo artystka sama skomponowała wszystkie albo prawie wszystkie, zdaje się z wyjątkiem jednego, utwory. W związku z czym, styl jest jeden i ten sam, słucha się tego bardzo równo i utwory są naprawdę świetne, a teksty jak zwykle dające do myślenia. Dwa utwory na dzisiaj tylko wybrałem, bo tylko dwa nam się zmieszczą, ale będą to moje dwa absolutnie ulubione, a do tej płyty na pewno wrócimy za tydzień. Pierwszy utwór nazywa się "Zazdrosna" i ja mógłbym powiedzieć, że utwór ten mógłby się równie dobrze nazywać "Zazdrosny", bo chyba mężczyźni podobnie odczuwają czasami, a utwór drugi nazywa się "Nie zginiesz". Renata Przemyk z płyty "Hormon".
18. Renata Przemyk - Zazdrosna
19. Renata Przemyk - Nie zginiesz
20. Komentarz Tomasza
Lubię, jak jest tak jak w kinie, tutaj się z Renatą chyba zgadzamy w tej kwestii. Renata Przemyk, dwa nagrania z płyty "Hormon" - "Zazdrosna" i "Nie zginiesz". Minęła pierwsza.
21. Sygnał serwisu Trójki
22. The Stranglers - London Lady
23. Komentarz Tomasza
Już za tydzień będziemy mieli okazję podziwiać zespół The Stranglers na żywo w Sali Kongresowej w Warszawie. Szkoda, że dopiero teraz. Szkoda, że bez oryginalnego wokalisty Hugh Cornwella, ale cóż, lepiej późno niż wcale i lepiej mieć to, co można mieć niż nie mieć w ogóle nic. A ja mam za to dla Państwa w tej chwili bardzo intrygującą płytę, na której też nie ma Hugh Cornwella, a jednak słucha się jej z zapartym tchem. Jest to koncert, który odbył się na początku 1980 roku, kiedy Hugh Cornwell odsiadywał kilka miesięcy więzienia za posiadanie narkotyków i jego koledzy zaprosili naprawdę plejadę gwiazd. Już fragmentów tej płyty słuchaliśmy kiedyś w '95 roku, o ile dobrze pamiętam latem, ale nie wiem, czy Państwo pamiętają, a okazja jest idealna, żeby ją sobie przypomnieć i to w całości, dzisiaj część pierwsza, za tydzień część druga. Któż tu gra? No wymienię tylko kilka nazwisk, żeby apetyt zaostrzyć. Na gitarach między innymi: Robert Smith, Robert Fripp, John Ellis, który w tej chwili na stałe gra w zespole i Steve Hillage. Śpiewają między innymi: Hazel O'Connor, Peter Hammill, Ian Dury, Toyah Willcox i... i któż jeszcze? Jest tu jeszcze taki interesujący człowiek, który nazywa się Nicky Tesco i śpiewa utwór "Nice 'n' Sleazy". To tylko niektórzy artyści, których tutaj pozwoliłem sobie wymienić, bo jest ich znacznie, znacznie więcej. Płyta naprawdę intrygująca. Płyta jedyna w swoim rodzaju, a i okazja, którą my będziemy mieli za tydzień, jest też jedyna w swoim rodzaju. Proszę Państwa, po kolei: najpierw "Introdukcja" podczas której dowiemy się tego wszystkiego, co przed chwilą powiedziałem, a konkretnie sytuacji Cornwella i tego, że sędzia powiedział, iż wymierzając mu tę karę więzienia, przypuszczalnie daje do myślenia fanom zespołu. Burnel pyta ze sceny: "czy wy fani zespołu The Stranglers chcecie, żeby ktoś was czegoś jeszcze uczył?" No i oczywiście głośny ryk oznajmia, że nie. I zaczyna się: "Get a Grip (on Yourself)" i "Hanging Around" na gitarze Robert Smith, śpiewać będzie Hazel O'Connor. Później "Tank" i tutaj usłyszymy Petera Hammilla po raz pierwszy, na gitarze Robert Fripp w tym utworze i w następnych dwóch: "Threatened", w którym zaśpiewa Jean-Jacques Burnel i "Toiler on the Sea", który zaśpiewa Phil Daniels. Później powróci Peter Hammill w utworze "The Raven", z kolei na gitarze Basil Gabbidon w tym utworze i jeszcze później w "Nice 'n' Sleazy". Potem "Dead Loss Angeles" utwór, który śpiewać będzie Phil Daniels ponownie, a na gitarze grać będzie Wilko Johnson. I wreszcie jeden z największych przebojów i mój osobiście ulubiony utwór The Stranglers - "Nice 'n' Sleazy", który śpiewać będzie wspomniany Nicky Tesco, a na gitarze grać będzie, jak już przed chwilą też powiedziałem, Basil Gabbidon ponownie. Trzydzieści pięć minut, The Stranglers z bardzo rzadkiej i bardzo dziwnej płyty koncertowej.
24. The Stranglers - Introduction
25. The Stranglers - Get a Grip
26. The Stranglers - Hanging Around
27. The Stranglers - Tank
28. The Stranglers - Threatened
29. The Stranglers - Toiler
30. The Stranglers - The Raven
31. The Stranglers - Dead Loss Angeles
32. The Stranglers - Nice 'n' Sleazy
33. Komentarz Tomasza i Anji Orthodox
Tomasz Beksiński: Zespół The Stranglers w bardzo oryginalnym składzie, bo bez Hugh Cornwella z dużą ilością atrakcyjnych gitarzystów i wokalistów. Koncert z początku 1980 roku, utwory: "Get a Grip (on Yourself)", "Hanging Around", "Tank", "Threatened", "Toiler on the Sea", "The Raven", "Dead Loss Angeles" i "Nice 'n' Sleazy". Za tydzień dokończenie tej płyty, między innymi "Peaches", "Duchess", "No More Heroes" i "Something Better Change". A teraz, teraz przypomnijmy sobie, co dotąd było w programie. Zaraz po serwisie pojawił się motyw francuskich lansjerów z westernu "Major Dundee". Potem był sygnał "Trójki pod księżycem" i piosenka grupy The Stranglers - "No More Heroes". Po niej prowadzący zapowiedział koncert grupy The Stranglers za tydzień w Warszawie w Sali Kongresowej. Następnie pojawił się utwór grupy XIII Stulecie - "Karnawał" związany z końcem karnawału. Potem było jeszcze trochę muzyki z "Majora Dundee" oraz później w ramach odpowiadania na list Piotra z Bochni była piosenka grupy Moody Blues - "Blue World". Potem były dwa utwory do porównania: Pink Floyd - "Julia Dream" i Rare Bird - "Hammerhead". Następnie David Sylvian i piosenka "September Song" również na życzenie Piotra z Bochni. Potem był temat z filmu "Polowanie na Czerwony Październik" na życzenie Joanny z Krakowa. I Renata Przemyk zaśpiewała dwie piosenki ze swojej płyty "Hormon". Potem był serwis Trójki i po serwisie grupa The Stranglers, nagrania z koncertu bez Hugh Cornwella z początku 1980 roku. Potem prowadzący przeczytał, co było dotąd w programie, a potem w studiu pojawiła się Anja Orthodox i opowiedziała wszystkim o nowej płycie...
Anja Orthodox: Cześć Tomku, witam Słuchaczy...
TB: Ty... ty... ty... ty... ja sobie tego nie przypominam, Ciebie nie było.
AO: Ale jestem.
TB: A, no skoro jesteś, to pozwolisz, że, że się trochę pozbieram, bo tak mnie zaskoczyło to. Właściwie to skąd się tutaj wzięłaś?
AO: Ja po prostu przez wiele, wiele lat, całą moją młodość i później wiek średni, także podeszły i starość, byłam wielką fanką Stranglersów i jak usłyszałam, że będzie coś takiego tutaj w Trójce, no to się pojawiłam.
TB: A, wspaniale.
AO: Przeniknęłam przez przestrzeń, przez ściany i się zmaterializowałam naprzeciwko.
TB: Wybierasz się na koncert?
AO: No właśnie nie wiem, zobaczę za ile bilety będą.
TB: No tego to nie wiem niestety, bo nigdy się tym specjalnie nie interesowałem. Zawsze uważałem, że cena biletu to nie jest ważna sprawa. Ważne, że jest koncert.
AO: No jak się jest bogaczem, to się takie ma podejście.
TB: No wiesz no, nie rób tu ze mnie bogacza, bo zaraz mi dadzą w łeb, jakąś sztangę mi przyłożą do głowy jak stąd wyjdę i będą próbowali mnie okraść z tych paru złotówek, które mam przy sobie w tej chwili. Z czego jedną złotówkę, chyba ostatnią, dałem Tobie na herbatę przed chwilą.
AO: Aaa tak.
TB: Słuchaj, wiem, że wchodzicie do studia od poniedziałku, czy to prawda?
AO: Tak, tak, wchodzimy nareszcie i zostałam... zostaliśmy zmuszeni wreszcie do nagrania tej płyty, bo przypuszczalnie ona by się już nigdy nie ukazała. Materiał jest gotowy od ponad roku.
TB: W jaki sposób można Was było do tego zmusić? Bo ja próbowałem perswazji, ale to bezskutecznie. Czy ktoś pejcz wziął?
AO: Nie...
TB: Aha, rozumiem.
AO: Materialne różne tam takie podniety nastąpiły.
TB: To Wy już... Wy już nie macie, że tak powiem...
AO: Nie, nie, ja już mówię...
TB: Artystycznego popędu do pracy tylko taki?
AO: Nie, to co ja powiedziałam, to taki był żarcik właściwie, a teraz spieszę wyjaśnić, o co chodzi. No odechciało się nam grać, zresztą na ten temat to mówiłam wielokrotnie, przeżyliśmy poważny kryzys, a zwłaszcza ja.
TB: I stąd ta działalność polityczna?
AO: Nic się nie... no to, to też, też, ale i w ogóle komputery mnie troszkę odciągnęły od muzyki i różne to były rzeczy.
TB: Wiem, co to znaczy.
AO: I ja już w pewnym momencie, było już rok temu nagrane całe demo, musiałam tylko dograć wokale, dopisać teksty i po prostu nie miałam siły psychicznej, nic nie chciało mi się. Przez rok po prostu leżał materiał i nic nie mogłam dograć ani te teksty tak powoli pisałam. No i w końcu i nie, nie chodziłam do żadnych firm płytowych, z Polygramem rozwiązaliśmy ten kontrakt już dawno no i byliśmy wolni i swobodni jak ptaszęta, tylko graliśmy z rzadka koncerty.
TB: I fani rozpaczali.
AO: No rozpaczali tam niektórzy owszem. I pewnego razu po prostu telefon taki otrzymałam do domu, zadzwonił Tomasz Dziubiński, szef firmy Metal Mind i się mnie zapytał, tak mówi: "Słuchaj Anka, a ile ja będę jeszcze czasu czekał, aż wreszcie Ty przyjdziesz do mnie handlować Waszym materiałem?". Ja mówię: "No to jeszcze możesz sobie jeszcze poczekać, bo mi się nie chce tym handlować". On mówi: "To znaczy, że Ty nie przyszłaś... że Ty nie, nie tylko mnie olałaś, ale i wszystkich?" Ja mówię: "Tak, w ogóle nigdzie nie chodzę i nie chce mi się".
TB: To bardzo punkowe podejście tyle lat po punku.
AO: Tak, dokładnie. A on mówi no, że: "Chyba no zwariowałaś kompletnie i ja zwariowałem słysząc to, co mówisz i co, co trzeba zrobić, żebyś Ty jakoś... no, no weź no Anka, no". Mówię: "No nie wiem, jak mnie trzeba jakoś zmusić do wydania tej płyty, zmusić mnie, nie wiem". On mówi: "No to ja Cię zmuszę". No i zmusił mnie do podpisania kontraktu z nimi.
TB: A jak to zrobił? Wysokie czarne buty, esesmański mundur, pejcz i tak dalej?
AO: Nie, nie no, zaoferował mi, że... że dostaniemy zaliczkę od razu po oddaniu demo. Nie, nie no...
TB: Mhm, myślałem, że Tomek się zabawił w Zeusa, bo on ma taką trochę aparycję, że gdyby włożył białe prześcieradło, to mógłbym rzucać piorunami.
AO: Nie, on, on mi po prostu, z moim przyzwoleniem, dzwonił i truł. Truł, truł, mendził, truł, molestował, gderał i w ogóle zrzędził. No i w końcu podpisałam ten kontrakt. I on mówi: "No to teraz jak podpisałaś, to tu są terminy, odtąd dotąd macie dostarczyć demo, tutaj teges, macie studio od 1 marca i nie ma przebacz, bo w kontrakcie jest, że jak nie dotrzymacie terminu macie kary finansowe." No i wtedy...
TB: No to, jako że Tomek jest zeuso podobny, będzie walił piorunami, naprawdę.
AO: No i to są te materialne po prostu czynniki, co zmusiły nas do nagrania tej płyty. Nie no super, dodało mi to kopa i dzięki Tomkowi Dziubińskiemu ta płyta w ogóle powstaje, no i już powstanie, bo to już prawie cała jest gotowa, aczkolwiek po raz pierwszy w życiu dwa dni przed wejściem do studia nie mam jeszcze dwóch tekstów. He he he. Mało tego, dwóch wokali nie mam jeszcze do numerów, ale takich prostych no.
TB: Ale ja wiem, że to zawsze tak było, że niektóre rzeczy powstawały w ostatniej chwili albo w studiu nawet.
AO: No nie, no nie, no nie, ja taką wioską nigdy nie jechałam, no ale... To jest beznadziejne to jest. Nie.
TB: To nie jest wioska, normalne, czasem potrzeba odpowiedniego momentu, żeby się wiesz, że tak powiem wypowiedzieć twórczo. Wcześniej to natchnienie nie przychodzi, a nagle przychodzi w pewnym momencie w studiu o trzeciej nad ranem.
AO: Jak musi, nie?
TB: No, nawet.
AO: I w ogóle to tak. Wywalili nas z kanciapy, gdzie osiem lat graliśmy próby, z "Medyka".
TB: W "Medyku"?
AO: No, w taki jakiś obciachowy sposób. No i teraz nie mieliśmy gdzie, no przygarnęli nas "Dom Kultury Włochy" na te trzy próby przed płytą. Rozumiesz?
TB: No, ale Anju słuchaj, Ty jako że jesteś radną...
AO: Płytę gramy, trzy próby w sumie z tym materiałem po roku czasu, trzy próby i nagrywamy płytę. No to jest w ogóle kompletna paranoja, ale w ogóle paranoją jest wszystko, co się ostatnio dzieje wokół kapeli.
TB: Ale czy Ty z ramienia SLD nie możesz, że tak powiem załatwić kanciapy dla zespołu?
AO: Nie, nie mogę. Nie, ale weź się nie czepiaj mnie z tym SLD i tak dalej.
TB: Nie no, ale uważam, że...
AO: To jest w ogóle moja działalność taka pozamuzyczna i...
TB: Ale to chyba daje Ci jakieś możliwości?
AO: Nie, wiesz, ja nie zostałam po to radną, żeby sobie jakąś tam prywatę uskuteczniać, nie, nie, do tej pory nie myślałam. Nawet, szczerze mówiąc, ponieważ jestem w Komisji Kultury w dzielnicy, to jak byłam ostatnio w Domu Kultury, tym Ośrodku Kultury "Ochoty" i, i tam powiedziałam, rozmawiałam z tym kierownikiem. Mówię: "Wywali nas z kanciapy". On mówi: "No to coś się tu nie zwracała". Ja mówię: "No macie tu tłok z tymi zespołami, co miałam..." Zdziwił się ten pan bardzo. No.
TB: Rozumiem. No dobrze, no to już wiemy w jakich okolicznościach doszło do wstąpienia Waszego do studia, które nastąpi w poniedziałek, ale powiedz teraz, co będziecie nagrywać, jaka to będzie muzyka, czego należy się spodziewać.
AO: To będzie taka płyta, taka bardziej piękna, taka bardziej ładna.
TB: Taka jak "Blue"?
AO: Nie będzie taka czadowa. No, może bliżej "Blue", bliżej "Violette".
TB: Czy też kolor w tytule?
AO: No jasne, grafit będzie, "Graphite" się pisze.
TB: No tak, domyślam się.
AO: To mówię od razu "Graphite", bo potem mi ludzie piszą w listach "Grafit" tak z tym efem i to mi się nie podoba, bo on będzie "Graphite".
TB: No i tak wszyscy będą wiedzieli o co chodzi.
AO: Ja nie wiem i to jest płyta, która będzie dla zespołu przełomowa w tym sensie, że ona będzie ostatnią, zamyka zdecydowanie pewien etap najważniejszy moim zdaniem w życiu Closterkellera. Etap z tego składu Closterkellera co najmniej, jeżeli niecałego Closterkellera, nie wiem.
TB: Nie strasz.
AO: Teraz jako pierwszy raz powiem pewną sprawę na antenie... publicznie. Rozstaję się z moim mężem, po prostu.
TB: No to powiało grozą.
AO: No tak jest. I tutaj ja wiem, że na pewno wielu osobom, dla których nie wiem z jakiego powodu uchodziliśmy za wzorzec małżeństwa idealnego, to zrobi się przykro, że wzorzec im upadł, ale to były tylko pozory. No rozstaję się z mężem i mąż mój powiedział, że no płytę jeszcze nagra, ale już trasy potem nie pojedzie koncertowej, o trasie to później, i on odchodzi z kapeli. A Paweł, Paweł...
TB: No wiesz, jeśli się z nim rozstajesz to trudno mu się dziwić trochę.
AO: No tak, ja jego rozumiem, no ja jego rozumiem, nie chcę za bardzo... no może za jakiś czas jakoś się tam między nami ułoży. No i, i, i... no i ten Closterkeller tak jakoś w końcu...
TB: No miejmy nadzieję, że się nie rozsypie. Miejmy nadzieję, że ta płyta i Metal Mind sprawią, że to, że tak powiem powrócą dobre czasy.
AO: Krzysiek jest głównym kompozytorem... No zobaczymy no. Krzysiek jest kompozytorem prawie wszystkich numerów na...
TB: Najnowszą płytę?
AO: Na "Graphicie", tak.
TB: No to świetnie.
AO: Więc to... to bardzo ładne, naprawdę. Jest jeden kawałek taki roboczy, bo do niego właśnie jeszcze nie ma tekstu. Nazywa się "Fortepian" roboczo.
TB: Miejmy nadzieję, że nie ma nic wspólnego z filmem pod tym tytułem.
AO: Nie, nie, nie ma nic. Nie oglądałam tego filmu.
TB: Okropny.
AO: I słuchaj, jest taki piękny, że po prostu ja ułożyłam ten wokal, bo to nie jest niedawno, to jest najnowszy numer, prawie się popłakałam, jak go ułożyłam.
TB: A powiedz mi Anju jeszcze, bo trudno, żebyśmy teraz opowiadali muzykę, chociaż mam nadzieję, że coś zagramy. Chyba coś przyniosłaś ze sobą, chyba jakieś demo przynajmniej.
AO: Ja przyniosłam to nasze demo, którego od razu tu uprzedzam, ja, ja byłam realizatorem. Także to ten...
TB: Także coś usłyszmy za chwilę?
AO: Tak jak wokalistką to może i jestem całkiem niezłą, to realizatorem to jestem wyjątkowo kiepskim, ale...
TB: Czyli źle to zabrzmi?
AO: No.
TB: Ale jakoś zabrzmi.
AO: Nie no, chodzi o brzmienie, bo to jest demówka, ale skoro tak już tu mówimy coś o tej płycie, to chciałam wszystkich pocieszyć, którzy słyszeli na paru koncertach nas, bo parę nowych numerów się pojawiło, że te najweselsze numery w końcu z tej płyty wylecą. Zrobiliśmy demówkę, siedemnaście kawałków i trzy najweselsze wyleciały. Tak zwana "Kaha", która była już grana na koncertach i jeszcze jeden taki dyskotekowy, jeden taki śmieszny o sekstelefonie. One jednak poleciały, jednak kurcze uznałam, że to nie jest...
TB: Nie będą pasować.
AO: No nie pasują, bo ta płyta będzie miała taki grafitowy, taki trochę smutny klimat. Też pewno to jest też wina tego, że te moje stosunki z Krzyśkiem to jednak wpłynęły na w ogóle atmosferę w kapeli bardzo mocno.
TB: A powiedz mi jeszcze taką rzecz, bo już wiemy, że nagrywacie od poniedziałku. A kiedy to ma się ukazać?
AO: No jakoś tak pod koniec kwietnia, dwudziesty szósty chyba jest termin, zapomniałam, głupio mówić, ale zapomniałam, kiedy się ukazuje moja płyta.
TB: No wiesz, ja z kolei coś tak słyszałem, nieoficjalnie, okrężną drogą z Metal Mindu, że dopiero w czerwcu, więc chciałem to zweryfikować.
AO: Co?
TB: No tak mi powiedzieli.
AO: Nie, skąd, nic podobnego.
TB: Ktoś to mi mówił, czy ja słyszałem, że w czerwcu wydajemy nowy Closterkeller.
AO: To źle słyszeli, źle słyszeli, nie wiem.
TB: A to może szybciej.
AO: My mamy zaraz, po tej premierze, jedziemy trasę koncertową i to już jest na bank ta trasa.
TB: Wiadomo gdzie będziecie?
AO: Dwa pierwsze tygodnie maja, wszystkie największe miasta. Jedziemy razem...
TB: Aha. W Warszawie też będziecie, mam nadzieję?
AO: Ja też mam nadzieję. Ja tego nie robię, nie wiem gdzie będziemy i gramy tą trasę z zespołem Batalion d’Amour, co mnie cieszy, bo się z nimi znamy i jest w ogóle wesoło bardzo. No z tym, że właśnie, jak mówię, trasa jest w innym składzie już z innym basistą.
TB: Rozumiem.
AO: Z innym gitarzystą na niektórych koncertach. No, a z Krzysiem zagramy jeszcze w marcu koncerty trzy: dziewiętnastego w Częstochowie, dwudziestego w Toruniu i dwudziestego pierwszego w Brodnicy. No i zapewne to będą ostatnie z Krzyśkiem niestety koncerty. Jest ponoć prawie na pewno zaklepany festiwal w Bolkowie, że mamy grać.
TB: No też słyszałem.
AO: Bo ponoć ci organizatorzy nie bardzo nas tam chcieli, ale... No i w Żarach.
TB: No zobaczymy, miejmy nadzieję, że wystąpicie. To dobrze, to ponieważ widzę, że czas nam się kurczy, a chcemy jeszcze ten utwór zmieścić, to jaki to będzie utwór powiedz.
AO: To jest już znany wszystkim "Czas komety", taki numer co no chociażby w Żarach na festiwalu Owsiaka graliśmy, on też wyszedł w tej żarowskiej wersji na płytce Orkiestry Pomocy.
TB: Świetnie, to Anju dziękuję Ci...
AO: Uprzedzam, ja to realizowałam dlatego to kiepsko brzmi, jest takie i nie bardzo troszkę.
TB: Dziękuję Ci, że wpadłaś i mnie przestraszyłaś tutaj w studiu, a mam nadzieję, że my się nie przestraszymy słuchając tego utworu, bo mimo to, że tak mówisz na pewno nie jest tragicznie zrealizowany.
AO: Jak Quincy Jones tego słucha to zemdleje.
TB: Da nam pojęcie o tym czego należy oczekiwać po płycie "Graphite" grupy Closterkeller.
34. Closterkeller - Czas komety - wersja demo
35. Komentarz Tomasza
To zespół Closterkeller z płyty, której jeszcze nie ma, utwór w wersji demo. Anja powiedziała, że pozostałe są z perkusją i że ten nie jest wcale reprezentacyjny dla płyty, która ma powstać. Płyta nazywać się będzie "Graphite" no i muszę Państwu powiedzieć, że ja po wysłuchaniu tego utworu już nie mogę się doczekać, mam nadzieję, że Państwo też. Minuta po drugiej.
36. Sygnał serwisu Trójki
37. The Stranglers - Something Better Change
38. Komentarz Tomasza
The Stranglers raz jeszcze, "Something Better Change" - "Niechaj coś wreszcie się zmieni". Tak się śmiesznie składa, że to był pierwszy utwór grupy The Stranglers jaki w życiu usłyszałem. Pamiętam, było to w Katowicach, akurat byłem wtedy na pierwszym roku studiów, słuchałem Trójki oczywiście i rozpakowywałem swoje rzeczy, żeby się tam zorganizować, to były moje pierwsze dni w październiku właśnie w Katowicach. No i ktoś, nie pamiętam już kto, nadawał kilka utworów różnych zespołów punkowych i między innymi właśnie usłyszałem wtedy Sex Pistols, to był chyba utwór "Anarchia w Zjednoczonym Królestwie" albo jakiś inny, nie przypomnę sobie dokładnie który, ale wiem, że Stranglers na pewno było to "Something Better Change". Przypominam, że ten zespół pojawi się w Polsce na żywo za tydzień w Warszawie w Sali Kongresowej o dziewiętnastej. Po raz pierwszy na żywo, bo Stranglersi z Hugh Cornwellem byli u nas w latach osiemdziesiątych, ale grali tylko z playbacku kilka utworów bodajże w Łodzi. Proszę Państwa, teraz nasza stała pozycja od kilku tygodni, mianowicie "Nieznany kanon rocka". I na dzisiaj Państwo wybrali, bo tak ze zgłoszeń listowych wynikało, płytę grupy Jane zatytułowaną "Together" wydaną w 1972 roku. Nie jest to może tak zupełnie do końca zespół nieznany, bo pamiętam jeszcze, gdy chodziłem na giełdę płytową, na Wolumen, to kilka okładek z nazwą Jane czasami się tam przewijało. Pamiętam okładkę do płyty koncertowej, z której słuchaliśmy kilka tygodni temu dziewiętnasto minutowej suity "Window", ale jakoś nigdy, nigdy nie miałem okazji posłuchać wtedy tego zespołu. On był znany kilku zakręconym fanom takiej dziwnej muzyki, ale nie wyglądali oni albo przynajmniej ja ich nie znałem wtedy, ale również nie wyglądali na tyle zachęcająco, abym dał się na sam ich widok przekonać do tego, żeby sięgnąć po muzykę, której słuchali. Więc upłynęło wiele, wiele, wiele, wiele lat i dopiero dzięki kompaktowym wznowieniom trafiłem na ślad zespołu Jane, właśnie trafiłem na płytę "Together" i po jej wysłuchaniu już wiedziałem, że następne też mieć muszę, chociaż nie wszystkie te późniejsze płyty są tak ciekawe jak pierwsza. Zespół oryginalnie powstał w październiku '70 roku w Hanoverze i pierwszy album nagrał w '72 roku, wydał na wiosnę '72 roku. Wokalista Bernd Pulst odszedł wtedy i pozostałe... na pozostałych płytach śpiewał już perkusista Peter Panka. I druga płyta, płyta "Here We Are", z której też sporych fragmentów niedawno słuchaliśmy, bo w zeszłym roku ukazała się wreszcie na kompakcie i jest jeszcze dosyć intrygującą pozycją, ale następne już mnie tak bardzo nie przekonały. Jest jeszcze później, wiele lat później, wydany ciekawy album o żywiołach, ale to już też nie jest to, co grupa Jane pokazała na płycie numer jeden. Klimaty czasami jak za starego Pink Floyd może z okresu "Ummagummy", ale niekoniecznie, bo jest tu dużo Hammondów, także dużo brzmień podobnych trochę do Indian Summer, do tych zespołów z tego okresu, który odkrywamy właśnie w "Nieznanym kanonie rocka". Bernd Pulst - śpiew, Klaus Hess - gitara, Werner Nadolny - instrumenty klawiszowe, organy Hammonda oczywiście i flet w utworze tytułowym, Charly Maucher - gitara basowa i Peter Panka - instrumenty perkusyjne. Grupa Jane. Sześć utworów składa się na płytę "Together". Najpierw "Daytime", czyli "Czas dnia", "Za dnia" po prostu "Dzień", "Wind" - "Wiatr", "Try to Find" - "Postaraj się odnaleźć", "Spain" - "Hiszpania", "Together" - "Razem" i "Hangman", czyli "Kat". Ponad czterdzieści minut muzyki, której nie poznalibyśmy, gdyby nie kompaktowe wznowienia i gdyby nie nasz "Nieznany kanon rocka". Grupa Jane. Słuchamy.
41. Jane - Try to Find
45. Komentarz Tomasza
Zespół Jane i muzyka ze wspaniałej płyty "Together" wydanej w 1972 roku. "Daytime", czyli "Za dnia" albo "Podczas dnia", "Wind" - "Wiatr", "Try to Find" - "Postaraj się odnaleźć", "Spain" - "Hiszpania", "Together" - "Razem", "Wspólnie" i "Hangman", czyli "Kat". Bernd Pulst - śpiew, Klaus Hess - gitara, Werner Nadolny - organy, instrumenty klawiszowe i flet w utworze "Together", Charly Maucher albo Maucher, tutaj mam wątpliwości, imię Charly sugeruje, że to chyba nie jest Niemiec, ale nazwisko zdecydowanie bardziej niemieckie - Maucher. Tak więc nie wiem czy Charly Maucher, czy Charly Maucher - gitara basowa i śpiew pod koniec utworu "Spain" oraz Peter Panka - instrumenty perkusyjne. To była kolejna płyta w naszym "Nieznanym, odkrywanym na nowo kanonie rocka". Płyta, która mogłaby być wielką, mogłaby zdobyć szaloną popularność, mogłaby być często odtwarzana w różnych programach radiowych, oczywiście w Trójce przede wszystkim, ale tak się stało, że w '72 roku nikt na nią nie trafił. A były to takie czasy, że trzeba było na jakąś płytę trafić i móc ją przedstawić w całości na antenie, no i wtedy ewentualnie się przyjmowała, najczęściej się przyjmowała, bo takiej muzyki słuchało się wtedy, że tak powiem z otwartymi uszami, wytrzeszczonymi oczami i opadem szczęki. Mam nadzieję zresztą, że w ramach tego, co już wielokrotnie mówiłem, lepiej późno niż wcale, w tej chwili ta płyta podobała się Państwu tak samo, jak podobałby się dwadzieścia siedem lat temu. Za tydzień najprawdopodobniej Raw Material i płyta "Time Is...", mówię za tydzień, Państwo już chyba o tym wiedzą, że za tydzień się spotykamy wyjątkowo, bo Piotr Kosiński będzie w Meksyku i będzie tam uczestniczył w koncercie zespołu Quidam. Pozna członków meksykańskiej znanej grupy progresywnej i na pewno przyjedzie w wielkim sombrerze i Państwu opowie czy to jest prawda, że tam meksykanie tylko piję tequilę i usiłują każdego oszukać, chichocząc tak, jak na westernach, chociażby na westernach Serio Leone, czy jakichkolwiek innych. No zobaczymy, może zresztą będziemy nazywać Piotra Piotr "Karramba" Kosiński od tego czasu. W każdym razie za tydzień Piotra nie będzie i będę ja, a później przez kolejne dwa tygodnie w marcu będzie za to Piotr, także nasze następne spotkanie za tydzień. Co będzie, to jeszcze nie wiem, zapowiedziałem już Państwu dalszy ciąg koncertu The Stranglers i zapowiadam płytę Raw Material, co do reszty zobaczymy, wiele może się wydarzyć przez ten tydzień. A myślę, że zacznie się odliczanie przed spotkaniem z Fishem, który ma być w Polsce za tydzień również, ale o tym wszystkim będę Państwu mówił w przyszłą sobotę albo konkretniej w noc z soboty na niedzielę w Programie Trzecim za tydzień. Teraz zapowiedziałem na ostatnią godzinę spotkanie z grupą Strawbs i jak kilka tygodni temu wspominałem tutaj, 14 lutego, rok '72 i tę chwilę, kiedy poznawałem wspaniałą muzykę dzięki Trójce, wspominałem Państwu, że zespół Strawbs objawił się dla mnie utworem "Tomorrow". Utwór ten, jak się później okazało, pochodził z płyty "Grave New World" z '72 oczywiście roku, natomiast udało mi się zdobyć pierwszą płytę tej grupy dopiero trzy lata później, była to wówczas najnowsza płyta pod tytułem "Ghosts", czyli "Duchy". No tytuł dosyć pasuje do moich i jak zdążyłem się z listów zorientować również Państwa upodobań. Na wydanie tej płyty w wersji kompaktowej długo czekaliśmy, ale wreszcie się ukazała i ja od tygodnia już się nią cieszę. I słuchając jej, pomyślałem sobie, nie, dzisiaj absolutnie muszę zrobić dla Państwa takie prawdziwe greatest hits zespołu Strawbs, czyli Dave Cousins w utworach bardzo dramatycznych, zrobionych z dużym czadem, z dużym wykopem, z dużym ładunkiem emocjonalnym, to będą takie utwory właśnie jak "Tomorrow", który też dzisiaj usłyszymy. Zaczniemy jednak od kompozycji tytułowej z płyty "Ghosts", to będzie suita trzyczęściowa trwająca ponad osiem minut. Myślę, że jest w tym utworze no zawarty jak gdyby cały czar muzyki Strawbs i ta balladowość, elementy folku i ten rockowy wykop no i pewien taki niesamowity klimat, który z niektórych utworów tego zespołu zwykł emanować. Posłuchajmy Strawbs i "Duchy".
47. Komentarz Tomasza
Godzina z zespołem Strawbs w Programie Trzecim. Zaczęliśmy od płyty "Ghosts" nagranej w '74 roku, wydanej na samym początku '75. "Ghosts", czyli "Duchy", to był utwór tytułowy i za chwilę jeszcze z tej samej płyty, bo ona dopiero co niedawno wyszła w wersji kompaktowej. I tak mniej to cieszy, że muszę Państwu przedstawić mój drugi ulubiony na tej płycie utwór, którego nigdy dotąd razem nie mieliśmy okazji posłuchać, bo "Duchów" słuchaliśmy przed rokiem ze składanki "The Halcyon Years". Natomiast utworu "The Life Auction", czyli "Aukcja życia" jeszcze nie mieliśmy okazji posłuchać, a to jest właśnie taki Strawbs, jaki kocham najbardziej. David Cousins wspomina tutaj we wkładce, w książeczce do tej płyty, historię powstania tego utworu, że był na aukcji w Devon i zobaczył wyprzedaż rzeczy należących do pewnej martwej kobiety, zmarłej kobiety. I zobaczył tych chciwców, którzy wydzierają sobie te przedmioty i przerażenie go takie ogarnęło trochę i napisał dramatyczną kompozycję pod tytułem "Aukcja życia", którą poprzedza krótki, dość upiorny utworek "Impressions of Southall From the Train". Opisywał go David Cousins w ten sposób, że wracał do Londynu pociągiem i pociąg zatrzymał się na stacji "Southall", zobaczył te takie ponure drzewa i w ogóle szary krajobraz i napisał dziwny, trochę upiorny wiersz.
48. Strawbs - The Life Auction
- Impressions of Southall From the Train
- The Auction
49. Komentarz Tomasza
Strawbs, czyli skrót od strawberry - truskawki. Brytyjski zespół, który początkowo grał wyłącznie muzykę folk i powstał jeszcze w połowie lat sześćdziesiątych. Na pierwszej płycie śpiewała z nim wokalistka Sandy Denny, później przez wiele lat działająca w grupie Fairport Convention, a Państwu niewątpliwie też znana z bardzo pięknej wokalizy w utworze Led Zeppelin "The Battle of Evermore". Sany Denny nie żyje już, bo zmarła pod koniec lat siedemdziesiątych. Po nagraniu pierwszej płyty razem z nią zespół Strawbs zmienił jednak wokalistę, na pierwszy plan wysunął się David Cousins ze swoim bardzo charakterystycznym głosem. Pierwsze dwie płyty jeszcze ocierały się w silnym stopniu o folk, ale już na trzeciej, "From the Witchwood", pojawił się pianista Rick Wakeman i wniósł zupełnie inne klimaty do tej muzyki. Grał z zespołem Strawbs na dwóch kolejnych płytach, po czym przeszedł do grupy Yes. A zespół Strawbs stawał się coraz bardziej rockowy, album "Grave New World" z '72 roku był już płytą bardzo mocno podlaną rockiem i z tej płyty miałem przyjemność usłyszeć w '72 roku w audycji "Mój magnetofon", w którąś ze śród, gdzieś na początku sierpnia to chyba było, utwór "Tomorrow". A tak à propos, to otrzymałem od Państwa kalendarze na rok '72, bardzo dziękuję Henrykowi Nosferatu i sklepowi elektronicznemu "Elektron 01" z Ostrowca Świętokrzyskiego. Myślę, że dzięki temu będę mógł Piotrowi Kaczkowskiemu zrobić taki grafik jego prezentacji z roku '72 o ile uda mi się wszystko wycisnąć ze swojej pamięci, ale chyba przynajmniej drugą połowę roku wycisnę bardzo dokładnie. A wracając do grupy Strawbs i do płyty "Grave New World", tytułowy utwór zainspirowany został sytuacją w Irlandii. David Cousins wspomina, jak był z zespołem na jednym z festiwali, mówi: "Atmosfera była piękna, wszyscy śpiewali i tańczyli na ulicach, a później można było przeczytać albo dowiedzieć się w telewizji, że na tych samych ulicach brat strzelał do brata". To go zainspirowało kiedyś do napisania utworu "The Papist and the Hangman", ale także o tym jest "Grave New World", o tym, że dzieci w szkole otrzymują zadanie od nauczyciela, żeby coś narysowały, rysują martwego żołnierza leżącego na chodniku.
Chyba przewrócisz się w swoim grobie
Nowy świecie
Najpierw ten utwór, a później "Tomorrow".
52. Komentarz Tomasza
"Tomorrow", czyli "Jutro" i Strawbs z płyty "Grave New World", a wcześniej utwór tytułowy. Kolejna płyta, która bardzo mnie poruszyła, aczkolwiek też usłyszałem ją troszkę później, niż się ukazała, to płyta "Hero and Heroine", jedna z najwspanialszych w dyskografii Strawbs. Na dzisiaj wybrałem z niej tytułowy utwór i następującą po nim kompozycję "Midnight Sun" bardzo balladową i nastrojową. Troszkę może inną od tego akurat nurtu w muzyce Strawbs, który przeznaczyłem na dzisiaj, bo postanowiłem dzisiaj Państwa przede wszystkim jak gdyby podnieść taką właśnie dramatyczną, dynamiczną muzyką. "Hero and Heroine" to kolejna gra słów w tytule, mianowicie chodzi tu o "Bohatera i heroinę", heroina może być bohaterką także, ale jest heroiną, jest narkotykiem, uwodzi bohatera i prowadzi do jego zguby. Bardzo antynarkotyczny utwór, bardzo dramatyczny i naprawdę wstrząsający i bardzo piękny zarazem. A więc "Hero and Heroine" i "Midnight Sun".
53. Strawbs - Hero and Heroine
54. Strawbs - Midnight Sun
55. Komentarz Tomasza
"Midnight Sun" - "Słońce o północy", a wcześniej "Hero and Heroine". Za jakiś czas Truskawki powrócą w takim właśnie bardzo balladowym, nastrojowym repertuarze, bo te utwory też bardzo, bardzo, bardzo lubię i są piękne, ale na dzisiaj wybrałem, wybrałem trochę inne. Chociaż jeszcze jeden z tych balladowych, już taki na pograniczu bardzo dramatycznej ballady, musi się pojawić, to jest utwór, o którym już wspomniałem - "The Hangman and the Papist". Jeden z braci zostaje skazany na śmierć, drugi musi wykonać na nim wyrok, wiesza go, wołając: "Boże, wybacz mi, wieszamy go w twoim imieniu". A później "Down by the Sea", czyli "Nad brzegiem morza".
56. Strawbs - The Hangman and the Papist
57. Strawbs - Down by the Sea
58. Komentarz Tomasza
"Down by the Sea", czyli "Nad brzegiem morza", jeden z bardziej pełnych patosu utworów zespołu Strawbs. I teraz będzie "Opowieść żołnierska", znowu powrócą bardzo dramatyczne klimaty, a później opowieść z Dzikiego Zachodu - "Beside the Rio Grande". Ja Państwu opowiadałem ten utwór, prawda? Opowiadałem o pastorze zamordowanym w pewnym miasteczku na Dzikim Zachodzie, ale dzisiaj już nie będę opowiadał, opowiem przy najbliżej okazji, kiedy znów zrobimy sobie w Trójce western.
59. Strawbs - The Soldier's Tale
60. Strawbs - Beside the Rio Grande
61. Komentarz Tomasza
Powiało horrorem - "Beside the Rio Grande" - upiorna opowieść z Dzikiego Zachodu. Grupa Strawbs. Wiem, że Państwo trochę stęsknili się za tymi klimatami, więc na zakończenie będzie utwór na wskroś gotycki, wręcz potworny i nawiązujący w dużym stopniu do mojego ostatniego artykułu w Tylko Rocku, który początkowo miał się nazywać "Belladonna". Utwór nazywa się "Deadly Nightshade", a "Deadly Nightshade" to właśnie Belladonna - wilcza jagoda, zwodnicza i bardzo trująca. Utwór śmierdzi grobem na kilometr, niech Państwo dobrze wąchają, da się wyczuć zapach kadzidła oraz zapach spopielonych zwłok, a Belladonna chłodno przetrząsa popioły miłości, którą odtrąciła. Pięknie. W tym klimacie żegnam Państwa do przyszłego spotkania, które, jak już mówiłem, nastąpi za tydzień. Do usłyszenia.
62. Strawbs - Deadly Nightshade
Płyty wykorzystane w ramach audycji
Basil Poledouris - The Hunt for Red October (Music From the Original Motion Picture Soundtrack) (1990)
Daniele Amfitheatrof - Major Dundee (The Original Sound Track Recording) (1965)
David Sylvian - Secrets of the Beehive (1987)
Rare Bird - As Your Mind Flies By (1970)
Renata Przemyk - Hormon (1999)
Strawbs - From the Witchwood (1971)
Strawbs - Grave New World (1972)
Strawbs - Bursting at the Seams (1973)
Strawbs - Hero and Heroine (1974)
The Moody Blues - The Present (1983)
The Stranglers - No More Heroes (1977)
The Stranglers - Rattus Norvegicus (1977)
The Stranglers - The Stranglers and Friends Live in Concert (1995)
XIII. Století - Evangelium (kaseta demo) (1998)