Marillion - "Fugazi"
«1987-09-29»
Klub Płytowy (Stereo)

Komentarz

Marillion - "Fugazi" (1984)

Audycja dzięki

AkoBe - data

Vampirek - komentarz - treści komentarzy

AkoBe - opis

Wamp'irek - pochodzenie

Robert Wahl - pochodzenie

Stefan - pochodzenie

Opis

1. Marillion - Assassing

2. Marillion - Punch & Judy

3. Marillion - Jigsaw

4. Marillion - Emerald Lies

5. Marillion - She Chameleon

6. Marillion - Incubus

7. Marillion - Fugazi

8. Komentarz Tomasza (niekompletny, brak początku i końcówki)

(...) Mover i John Marter. Proszę Państwa tyle, jeżeli idzie o płytę "Fugazi". Teraz uzupełnienia tekstów do albumu "Script For a Jester's Tear". Pierwszy tekst, który za chwilę się pojawi, to tekst do utworu "Garden Party". Chciałbym od razu przeprosić za to, że będzie to tekst miejscami rubaszny, jest on po prostu krytyką dobrze wychowanego, eleganckiego towarzystwa, które upija się i zachowuje bardzo nieprzyzwoicie na zabawie.

Wydają dziś przyjęcie w ogrodzie
Ślą zaproszenia dla debiutantów
I tak karierowicze polerują szczeble kariery
A samowolni synowie na nowo odnajdują ojców
Wściekłe jaja i ogórki w kolejce
Brutalnie budzone ze swej drzemki
Nadszedł znów czas mordu na trawnikach
Przy spokojnych wodach

Korki od szampana strzelają w słońce
Śmigające jaskółki uciekają przed dźwiękami skrzypiec
Zbombardowane Straussem chowają się nadąsane
Pod zmurszałymi daszkami

Aperitify wypite w nadmiarze
Powalają konsumentów na trawę
Pary włóczą się po krużgankach
Męty społeczne cytują Chaucera

Syn doktora, córka pastora
Gdzie ... czemu nie ... czy powinni? ... czy wypada?
Proszę nie kłaść się na trawie
Chyba, że w męskim towarzystwie
Czy mogę się ośmielić i zaproponować Otella?

Kajakowanie to wspaniała zabawa
Polowanie z psami
Rugby
Zapraszamy, tak mówią

Więc, kajakuje, poluje,
Chleje, osuwam się
Kołyszę i dupczę
To mi przyjęcie

Angie pudruje siniaka
A jej matka uśmiecha się... też to robiła
Gaduły ględzą, plotki piętnują
Pozerzy pozują, fotoreporterzy błyskają fleszami

Uśmiechy zbrukane sztucznym wdziękiem
Padamy w królewskie ramiona
To na pewno będzie w jutrzejszych brukowcach
A potem wracamy i znikamy w tłumie
Ach cóż to za tłum!

"Chelsea Monday"

Księżniczka jak z katalogu, początkująca uwodzicielka
Ukryta gdzieś w celofanowym świecie,
Błyszczącego miasta
Oczekuje na księcia w białym Capri
Tarzana starającego się o królową sypialni

Ona bawi się w aktorkę w tej łóżkowej scenie
Uczy się tekstów z barwnych czasopism
Zbiera wszystkie perły
Z dziecięcych marzeń
Stara się o główną rolę na srebrnym ekranie

Cierpliwości fałszywy aniele
Perfumowane dziecko
Pewnego dnia pokochają Cię
Oczarujesz ich swoim uśmiechem
Lecz teraz to tylko
Następny poniedziałek w Chelsea

Błądząc z kadzidłem po
Londyńskich labiryntach
Urządzając zabawy z postaciami
Neonowej krainy czarów
Grając swoją rolę dla cieni
Wśród zniszczonych, kamiennych nisz
Czyż ośmieliłaby się recytować monologi
Ryzykując bezapelacyjny zachwyt?

Ona będzie się modlić o niedzielę bez końca
Wchodząc w szafranowe zachody słońc
Czarować kochanków wymyślonych
W poszarpanych resztkach świtu
Zaspokojona, lecz już zapomniana
Jak Miraż w Saint Tropez
Wonna preżykuśka... przyschnięta róża'

Cierpliwości fałszywy aniele
Pewnego dnia pokochają Ciebie
Lecz teraz to tylko następny
Poniedziałek w Chelsea

I wreszcie "Forgotten Sons"

"Armalit" - to jest nazwa karabinu maszynowego

Uliczne światła niczym ukąszenie węża
Badają dachy szukając snajpera
Żmii, wojownika
Śmierci czającej się w mroku, on Cię okaleczy
Zrani, zabije...
Dla sprawy od dawna zapomnianej
Na nie tak obcych brzegach
Wojenny chrzest
Morfina, przeszywający krzyk, zły sen
Robisz za numery na wojskowych przepustkach,
Maskujących kombinezonach, workach z piaskiem
Twoja dziewczyna poślubiła
Twego najlepszego przyjaciela
Tak kończy się miłość
Skóra będzie Ci zawsze cierpła
Rzucasz się, przewracacz, zasypiasz
Te rany palą tak głęboko...

Twoja matka bzikuje
Na widok filmowych kamer
Na panoramicznym ekranie znów ożywa pole śmierci
Twój ojciec wlewa w siebie jeszcze jedno piwo
Jego to jeszcze rusza
Wychodzi z bezpiecznej pozycji swego fotela w bawialni
Zapomniani synowie

Gdy patroluję dolinę cieni
Trójbarwnego sztandaru
Muszę obawiać się zła, gdyż jestem zaledwie śmiertelnikiem
A śmiertelni mogą najwyżej umrzeć
Zadaję pytania i domagam się odpowiedzi
Od bezimiennych obserwatorów bez twarzy
Paradujących po wyłożonych dywanami
Korytarzach Whitehall
To na ich rozkaz dokonuje się profanacji, kaleczenia
Słownej masturbacji

Ministrowie, dbajcie o swoje dzieci
Nie skazujcie ich na potępienie
Przy likwidacji
Tych, którzy występują przeciwko Wam
Gdyż czyjeż jest królestwo, potęga i chwała
Na wieki wieków ... amen,
Stać! Kto idzie?!
Śmierć...
Podejdź, przyjacielu ...

Teraz jesteś tylko następną trumną
Grzebaną w Szmaragdowej Wyspie
Gdzie kamienne spojrzenia dzieci
Opłakują Twoją śmierć uśmiechem terrorysty
Podkładającego ogniste
Prezenty na sklepowych półkach
Zaś w alejach słychać śpiew granatów
Eksplodującym przejściowym piekłem

Z kolejki po zasiłek do pułku
W mgnieniu oka jesteś profesjonalistą
Lecz gdy podczas wiadomości dziennika
Naród będzie Cię opłakiwał
Skalkuluj cenę, którą płacisz
Nieznany żołnierzu
Sławny będziesz przez sekundę
Lecz odznaczony już po śmierci

Zapomniani synowie
Pokój ziemi i umiarkowana łaska
Matka Brown straciła swoje dziecko

Jeszcze jeden zapomniany syn (...)

 


Płyty wykorzystane w ramach audycji

Marillion - Fugazi (1984)